niedziela, 15 stycznia 2012

Bajki na dobranoc - Kubuś Puchatek - rozdział III

Rozdział III, w którym Puchatek z Prosiaczkiem tropią zwierzynę i o mało co nie łapią łasicy

Prosiaczek mieszkał we wspaniałym domu w samym środku wielkiego buka, a wielki buk rósł w samym środku Lasu, a Prosiaczek mieszkał w samym środku domu. Tuż obok jego domu wisiał kawałek złamanej deski z napisem: "WSTĘP BRON". Gdy Krzyś zapytał Prosiaczka, co to znaczy, dowiedział się, że są to imiona jego dziadka, od dawna już zresztą używane w jego rodzinie. Krzyś powiedział, że nie można się nazywać WSTĘP BRON, a Prosiaczek powiedział, że owszem, można, bo tak się właśnie nazywał jego dziadzio i był to skrót od WSTĘP BRONEK, co znowu było skrótem od WSTĘPA BRONISŁAWA. I że jego dziadzio miał dwa imiona na wypadek, gdyby jedno zgubił: WSTĘP po jednym wujaszku, a BRONISŁAW po jednym WSTĘPIE.
- Phi, i ja też mam dwa imiona - powiedział z lekceważeniem Krzyś - Stefan Krzysztof.
- No, więc widzisz - odparł Prosiaczek.
W pewien pogodny dzień zimowy, gdy Prosiaczek wymiatał śnieg sprzed swego mieszkania, ujrzał niedaleko swego domu Kubusia Puchatka. Puchatek spacerował w kółko, rozmyślając o czymś zupełnie innym, i gdy Prosiaczek zawołał go, miś przystanął.
- Jak się masz? A co tu robisz?
- Tropię - odpowiedział Puchatek.
- A co tropisz?
- Coś, coś, coś - odparł tajemniczo Puchatek.
- A co, co, co? - spytał Prosiaczek podchodząc bliżej.
- Właśnie że nie wiem.
- A jak ci się zdaje?
- Będę musiał trochę poczekać, aż to coś wytropię i wtedy się dowiem - odparł Kubuś Puchatek. - Chodź Prosiaczku, i popatrz. Co tu widzisz?
- Ślady - rzekł Prosiaczek. - Ślady łap. - Po czym kiwnął z przejęciem.
- Ach-jej, Puchatku, czy myślisz, że to jest... y... y... y... łasiczka?
- Możliwe - odparł Puchatek. - Może tak, a może nie. Ze śladami nigdy nic nie wiadomo.
Po tych kilku słowach Puchatek znów zaczął chodzić w kółko, wciąż tropiąc, a Prosiaczek patrzył w ślad za nim przez minutę czy dwie i pobiegł za nim. Nagle Kubuś Puchatek przystanął i schylił się nad śladami, przypatrując im się pilnie.
- Co się stało? - zapytał Prosiaczek.
- Coś bardzo zabawnego - odparł Puchatek. - Teraz widać tu najwyraźniej podwójne ślady. To znaczy, że chodziły tędy dwa zwierzaki. Do tego jednego - wszystko jedno, co to był za jeden - przyłączył się drugi - wszystko jedno, co za jeden, i teraz oni obydwaj wędrują razem. Czy miałbyś ochotę, Prosiaczku, pójść ze mną na wypadek, gdyby to miały się okazać jakieś Nieprzyjacielskie Zwierzęta?
Prosiaczek z dużym wdziękiem podrapał się w ucho i powiedział, ze nie ma nic do roboty aż do piątku i z rozkoszą pójdzie z Puchatkiem na wypadek, gdyby to miała być naprawdę łasica.
- Chciałeś powiedzieć dwie łasice - rzekł Kubuś Puchatek, a Prosiaczek oświadczył, że tak czy owak, on aż do piątku nie ma nic do roboty i chętnie pójdzie. Niedaleko był mały zagajnik modrzewiowy i wyglądało tak, jakby dwie łasiczki, jeśli to były łasiczki, przeszły dookoła tego zagajnika. Więc i Puchatek, i Prosiaczek podreptali za nimi dookoła tego zagajnika, Prosiaczek przez ten czas opowiedział Puchatkowi o tym, jak to jego dziadunio, Wstęp Bronisław, tropił zwierzynę i jak ten dziadunio w ostatnich latach swego życia cierpiał na zadyszkę, i jeszcze o rozmaitych ciekawych rzeczach, a Puchatek zastanawiał się nad tym, jak też może wyglądać taki dziadunio i czy to nie są czasem dwaj dziadunie, za którymi oni idą. A jeśli tak, to czy można byłoby jednego zabrać ze sobą i trzymać w domu i co Krzyś powiedziałby na to. A przed nimi na śniegu wciąż było widać ślady...
Nagle Kubuś Puchatek przystanął, wskazał przed siebie palcem i zawołał: - Widzisz?
- Co? - spytał Prosiaczek i aż podskoczył ze strachu. I zaraz potem, chcąc pokazać, że to wcale nie było ze strachu, podskoczył jeszcze raz czy dwa razy, udając, że to są takie ćwiczenia gimnastyczne.
- Ślady! - szepnął Puchatek. - Trzecie zwierzę przyłączyło się do tamtych dwóch!
- Puchatku - krzyknął Prosiaczek - czy myślisz, że to jest jeszcze jedna łasica?!
- Nie - odparł Puchatek - bo to zwierzę zostawia zupełnie inne ślady. To są raczej dwie łasice i jeden lis albo dwa lisy i jedna łasica. Ale chodźmy za nimi. I poszli dalej. Ale czuli się trochę niepewni na wypadek, gdyby tych troje zwierząt miało wobec nich Wrogie Zamiary. I Prosiaczek pragnął z całej duszy, żeby jego dziadunio, Wstęp Bronisław, był tutaj zamiast gdzie indziej, a Puchatek myślał, jak by to było miło spotkać nagle, ale to zupełnie przypadkowo, Krzysia, i to tylko dlatego, że on tak bardzo lubi tego Krzysia. I potem Puchatek nagle się zatrzymał i dla ochłonięcia oblizał koniuszek swego nosa, bo czuł się zgrzany i zaniepokojony bardziej niż kiedykolwiek w życiu. Przed nimi były teraz ślady aż czworga zwierząt!
- Czy widzisz, Prosiaczku? Spójrz na ich ślady! Nie ma co gadać. Szły tędy dwie łasice i jeden lis. I jeszcze jeden lis przyłączył się do nich. Tak przynajmniej wyglądało. Na śniegu były wyraźne ślady; w jednym miejscu krzyżowały się z sobą, w innym zachodziły na siebie, mieszały się, ale w każdym razie całkiem na pewno były tam ślady czterech par łap.
- Zdaje mi się - rzekł Prosiaczek, który też polizał koniuszek swego nosa i doszedł do wniosku, że to dodaje bardzo niewiele odwagi - zdaje się, że coś sobie przypomniałem. Coś sobie właśnie przypomniałem, co zapomniałem zrobić wczoraj i czego nie będę mógł w żaden sposób zrobić jutro.
Więc zdaje się, że będę musiał wrócić i właśnie to załatwić.
- Więc załatwisz to sobie dziś po południu - powiedział Puchatek.
- Ale, widzisz, to nie jest taka sprawa, którą można załatwić po południu - odparł skwapliwie Prosiaczek. - To jest taka specjalna, przedpołudniowa sprawa, którą można załatwić tylko przed południem i jeśli to możliwe między godziną... hm... która jest teraz godzina?
- Dochodzi dwunasta - odpowiedział Puchatek patrząc na słońce.
- No właśnie, więc tak, jak mówiłem, między dwunastą a pięć minut po dwunastej. Więc żałuję mocno, mój poczciwy Puchatku, ale będę musiał cię pożegnać.
A co to jest? Puchatek spojrzał w niebo. I gdy usłyszał gwizd, spojrzał trochę niżej, między gałęzie rozłożystego dębu, i zobaczył swego przyjaciela.
- To Krzyś - powiedział.
- Ach, więc wobec tego wszystko w porządku - powiedział Prosiaczek. - Z nim nic ci nie grozi. Do widzenia! - i pobiegł do domu, jak tylko mógł najprędzej, bardzo rad, że jest już poza wszelkim niebezpieczeństwem.
Krzyś powoli zlazł z drzewa.
- Oj, ty głupi Misiu - powiedział - co ci do głowy strzeliło? Najpierw obszedłeś cały zagajnik sam dwa razy, a potem Prosiaczek pobiegł za tobą i obeszliście go jeszcze raz naokoło. A w końcu zaczęliście obchodzić go jeszcze czwarty raz...
- Poczekaj chwilkę - powiedział Puchatek podnosząc łapkę do góry. Po czym usiadł i zaczął dumać w najbardziej zadumany sposób, jaki tylko możecie sobie wyobrazić. Potem wetknął łapkę w jeden ze śladów, pokręcił nosem raz i drugi i wstał.
- Tak - powiedział Kubuś Puchatek. - Teraz już rozumiem - powiedział - byłem gapą, strasznie głupim gapą. Jestem po prostu Miś o Bardzo Małym Rozumku.
- Jesteś najlepszym Misiem pod słońcem - pocieszył go Krzyś.
- Czy naprawdę tak myślisz?! - zawołał Puchatek uszczęśliwiony. I nagle rozpogodził się cały. - Tak czy siak - dodał - zbliża się pora obiadu. I powędrował do domu.
A. A. Milne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj