sobota, 30 czerwca 2012

Trochę wody dla ochłody

Dziś chyba  każdy szukał ochłody i odrobiny wody dla orzeźwienia. Zabraliśmy więc łupieże nad zalew i zapewniliśmy Im nieco wodnych atrakcji. Radości było co niemiara:)
Oto fotorelacja:

Kąpiele wodne i słoneczne

Przejażdżka wodnym rowerem

Pływanie na materacu

I na koniec fontanna na rynku

Upał

Od wczoraj panuje u nas tropikalny upał. Pot leje się po tyłku i człowiek dosłownie się rozpuszcza. O godzinie 9.00 rano termometr wskazuje 35 stopni.  Pranie na  balkonie zdążyło wyschnąć zanim udało mi  się całe powiesić:)
Lato w  pełni, więc chyba trzeba wybrać się nad wodę... Miłego weekendu wszystkim życzę:)

środa, 27 czerwca 2012

Będę Rysiem...

- Mamusiu, wymyśl mi, gdzie mógłbym pracować - prosi Nikodem.
- Ale Kochanie, dlaczego Ty chcesz pracować???
- No bo przecież chodzę już długo do przedszkola, niedługo pójdę do szkoły, a zaraz potem do pracy.
- No tak, Kochanie, ale do szkoły chodzi się bardzo długo, dłużej niż do przedszkola. Do pójścia do pracy masz  jeszcze dużo czasu.
- No tak, Mamo, ale czas tak szybko leci. I ja już muszę zacząć myśleć, gdzie będę pracował!
O rany!!! Ale wymyślił...
- Bo popatrz, Mamo. Strażakiem być nie mogę, bo on cały czas chodzi w tym samym ubraniu. I w ogóle musi chodzić w tym kasku i pewnie jest mu gorąco.
- Hmmmmm.
- Policjantem też być nie mogę, bo złodzieje to przecież kradną w nocy i policjant musi pracować w nocy. To bym się przecież nie wyspał!
- No cóż, w zasadzie masz rację.
- Muszę znaleźć taką pracę, żeby się wysypiać i żeby się nie męczyć! Już wiem, Mamo!!! Będę Panem Rysiem!!!
- Jak to Panem Rysiem? - pytam.
Pan Rysio jest w przedszkolu panem od wszystkiego, takim konserwatorem. Kosi trawnik, odgarnia śnieg, zbiera papiery z przedszkolnego placu zabaw, naprawia stoliki i krzesełka, przybija gwoździe i zamiata liście.
- No co Ty, Mamo, Pan Rysio ma bardzo fajną pracę. Bo jak chce, to może pracować na dworze, a jak nie chce, to pracuje w przedszkolu. A jak wychodzimy z przedszkola, to Pana Rysia już nie ma, bo On bardzo krótko pracuje. I nie męczy się w pracy, bo przecież zawsze jest uśmiechnięty. Będę Panem Rysiem:)
Po powrocie do przedszkola koniecznie muszę uświadomić Panu Rysiowi, jakim jest szczęściarzem, że ma taką fajną pracę!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Pierwszy dzień w nowym przedszkolu

Nasze przedszkole rozpoczęło już przerwę wakacyjną, więc od dzisiaj dzieciaki uczęszczają do innego, mającego dyżur. Na szczęście tylko przez dwa tygodnie.
Moje pierwsze poranne wrażenie było zdecydowanie negatywne. Drugie wrażenie, przy popołudniowym odbiorze dzieci - jeszcze bardziej negatywne.
Od razu na wejściu mocno sfochowana starsza pani zwróciła mi uwagę, że dzieci przyszły do przedszkola bez ręczników. A niby skąd, do jasnej cholery, miałam wiedzieć, że w tym przedszkolu wymagane są ręczniki? U nas nie są wymagane! Jasnowidzem jeszcze nie jestem. Można było o tym poinformować wcześniej, zwłaszcza, że w piątek do nich dzwoniłam. Poza tym, można to było wyrazić w innej formie!
Usiłowałam rano powiadomić szanowne panie, że Nikodem na pewno będzie miał problem z jedzeniem i żeby go absolutnie do jedzenia nie zmuszać. Usłyszałam tylko:
- Poradzimy sobie, panie go nakarmią.
Hahahahahaha, z pewnością Go nakarmią, powodzenia życzę!
Po południu, od nieco milszej, dużo młodszej i mniej sfochowanej pani dowiedziałam się, że próby karmienia jakoś się nie powiodły, co było zresztą do przewidzenia.
Przy wyjściu z przedszkola zaczepiła mnie inna, starsza, sfochowana pani informując, że dzieci nie miały ręczników. No rzesz w mordę, tak jakbym nie wiedziała! W odpowiedzi rzuciłam więc tylko, że już to słyszałam i nie wdawałam się w zbędne dyskusje.
Co najdziwniejsze, łupieżom w nowej placówce bardzo się podobało:) Jest tam sporo dzieciaków z naszego przedszkola. Nie ma nauki, jest tylko zabawa, jest nowy plac zabaw. No i coś, co Lence podoba się najbardziej, czyli brak leżakowania! Może jakoś przeżyjemy te dwa tygodnie:)

sobota, 23 czerwca 2012

Grunt, to dobre wychowanie...

Staram się mocno wpajać moim dzieciom zasady dobrego wychowania. Między innymi pilnuję, żeby wszelkie papierki i inne śmieci łupieże wrzucały zawsze do kosza, a nie, gdzie popadnie. W przypadku Nikodema nauka nie poszła w las!
Poszliśmy na zakupy. Łupieże nabyły sobie cukierki w papierkach  i od razu po zeskanowaniu ich w kasie rozpoczęły konsumpcję. Zaabsorbowana płatnościami i pakowaniem zakupów, nie zwracałam większej uwagi na poczynania latorośli. Pilnowałam jedynie, żeby nie zniknęli  mi z pola widzenia.
Wyszedłszy  ze sklepu, udaliśmy się na mały ryneczek obok, celem nabycia ziemniaków i innej zieleniny.
Zanim zdążyłam mrugnąć okiem, Nikodem podleciał do pierwszego z brzegu chłopa, otworzył beczkę z ogórkami kiszonymi (ewentualnie kiszoną kapustą) i, w przekonaniu iż jest to kosz na śmieci, wrzucił do środka wszystkie cukierkowe papierki. Chłop wprawdzie nie zauważył, ale już klienci a i owszem. Na szczęście podeszli do sytuacji z humorem a ja zwiałam czym prędzej z miejsca zbrodni, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
I nawet nie mogłam udzielić dziecku reprymendy, bo przecież wyrzucił papierki "do kosza". Grunt, to dobre wychowanie...

źródło: youtube.pl

Dzień Taty

Drogi Tatusiu, najlepszy na świecie
kocham Cię bardzo, wiesz o tym przecież.
Za Twoją miłość dzisiaj Ci dziękuję
i Twoje święto hucznie celebruję.


piątek, 22 czerwca 2012

O sprzątaniu po raz kolejny

O awersji Nikodema do sprzątania już kiedyś pisałam (tutaj: odwieczny-problem-sprzatania ). Niestety z  wiekiem awersja ta nie mija, wręcz przeciwnie, pogłębia się.
Dzisiaj znowu było kombinowanie. W wynajdywaniu przeciwności  do sprzątania dziecię moje przejawia ogromną kreatywność.
Po pierwsze sposób na największą bolączkę matki, czyli permanentny brak apetytu:
- Nikodem, posprzątaj zabawki.
- Zaraz Mamo, tylko zjem sobie danonka. Nie chcesz chyba, żeby Twoje dziecko chodziło głodne!
A nuż po danonku matka zapomni o sprzątaniu, albo będzie tak zadowolona z faktu zjedzenia czegokolwiek, że odpuści i posprząta sama.
Po drugie sposób na siostrę:
- Lenka, bądź dobrą siostrą i pomóż mi sprzątać, bo jest mi bardzo ciężko samemu!
A nuż weźmiemy siostrę na litość i posprząta, bo ma dobre serduszko.
Po trzecie - nowość! - rzucamy monetą:
- No  dobra, Mamo, to rzucimy monetą. Jak wypadnie ten ptaszek, to sprząta  Lenka, a jak wypadnie cyferka, to sprząta Mama!
I to jest w zasadzie sposób doskonały!!!

czwartek, 21 czerwca 2012

Królowa Focha!

Od kilku dni dziecię moje młodsze, moja słodka, kochana Lenuśka jest nie do zniesienia. Od rana do wieczora stroi fochy! Kłóci się o wszystko, nic Jej nie pasuje i generalnie cała jest na "nie".
Odkąd tylko otworzy oczy, zaraz zaczyna się awantura. O byle gówno. A to bluzka nie w tym kolorze, a to gumka do włosów nie taka, a to skarpetki cisną, a to majtki w dupę uwierają. Wściec się po prostu można!
Dzisiaj np.od samego rana rozgorzała awantura o to, kto przyniesie szczotkę do włosów. Ryk był niesamowity, bo Nikodem był szybszy. Po południu urządziła scenę w sklepie, bo nie chciałam Jej odkręcić pojemniczka z bańkami mydlanymi.
Potem była wojna o to, że rosół za długo się gotuje, a przecież Ona chce jeść teraz i natychmiast! Rosół ma być i koniec, bo Ona tak chce!
Do tego wszystkiego od kilku dni złośliwy mój łupież starszy biega za Lenką wołając nieustannie:
- Królowa Focha! Królowa Focha!
czym oczywiście doprowadza Lenkę do jeszcze większej frustracji  i dodaje Jej kolejny powód do urządzania histerii.
Nie pomagają ani prośby, ani groźby. Krzyki nic nie dają, wzmagają tylko agresję i rozpacz. Rozmowy nic nie dają, zamyka się w sobie i nie chce powiedzieć, o co Jej chodzi. Nie wiem, co jest powodem takiego zachowania. Nie wiem, jak Jej pomóc. Nie wiem, jak mam do Niej dotrzeć.
Podejrzewam, że w ten przedziwny sposób przeżywa wakacyjną zmianę przedszkola, ale pewności nie mam. Lenka jest bardzo wrażliwym dzieckiem i ciężko Jej przychodzi przystosowanie się do każdych  nowych warunków. Mam nadzieję, że nie chodzi o nic więcej i że nikt nie zrobił mojemu dziecku jakiejś poważniejszej przykrości.


Kiedy boli brzuszek...

Dziś w nocy była piękna burza:) Około godziny 1:00 obudziły mnie grzmoty tak silne, że myślałam, iż cały blok wali mi się na głowę:) Momentalnie włączyły się alarmy we wszystkich okolicznych samochodach. Przez myśl przemknęła mi myśl o praniu wiszącym na balkonie, ale szybko zrezygnowałam z pomysłu zrywania się w środku nocy celem sprzątania ciuchów ze sznurków. Lało, jak z cebra, więc i tak było już za późno:)
Burza przewalała się nad moją głową prawie przez godzinę, momentami przygasały uliczne latarnie, grzmiało, błyskało, samochody wyły. Obudziłam się z bólem głowy i uczuciem całkowitego niewyspania. Po burzy nie było nawet śladu. Ziemia zdążyła wyschnąć w porannym słońcu, nawet na chodnikach i ulicach nie było kałuż.
Około godziny 14.00, kiedy sumiennie oddawałam się pracy, zadzwonił mój telefon. Za każdym razem, gdy na wyświetlaczu widzę napis "Przedszkole" serce podchodzi mi do gardła i przed oczami  staje mi milion różnych katastrof, sceny mrożące krew w żyłach, połamane ręce i nogi, rozbite głowy i generalnie pogotowie ratunkowe w roli głównej!
Okazało się, że Nikodem skarży się na ból brzucha, jest blady i osowiały i ma ponad 37 stopni gorączki, nie zjadł obiadu, słania się na nogach i jest absolutnie nie do życia. Jak zawsze, w takich przypadkach, zadzwoniłam szybko do Dziadka. Jak zawsze, w takich przypadkach, Dziadek był niezawodny (dziękuję, Tato!) i momentalnie odebrał Nikodema z przedszkola. Łupież od razu wylądował w łóżku, dostał do picia miętę z żurawiną i odleciał. Przespał cały czas, aż do mojego powrotu z pracy, czyli ponad dwie godziny. Po przebudzeniu czuł się zdecydowanie lepiej.
Teraz leży w łóżku, ogląda "Pingwiny z Madagaskaru", popija miętę z żurawiną i czeka na, zawsze niezawodny w takich sytuacjach, domowy rosołek:)

środa, 20 czerwca 2012

Nagrodzeni

Nasze wysiłki plastyczne zostały w przedszkolu docenione i nagrodzone:) Mama dostała  dwa  piękne  pamiątkowe dyplomy,  a dzieciaki książeczki  z  malowankami, zagadkami i szlaczkami. Dzieła sztuki, czyli  Kubuś Puchatek i Maniek Złota Rączka zostały  wystawione na przedszkolnym korytarzu.
Łupieże  aktualnie prowadzą zażartą wojnę o to, kto gdzie przyklei jaką naklejkę i kto który szlaczek pomaluje:) Zbiera się na burzę, nie tylko za oknem...

wtorek, 19 czerwca 2012

Sezon zebrań, zakończeń i podsumowań

Dziś było zebranie u  Lenki. Panie chwaliły, panie ganiły, panie podsumowywały cały,   miniony rok szkolny. Mało konkretów, dużo ogólników. Wprowadzamy książki  w czterolatkach, czy nie  wprowadzamy?  Organizujemy zajęcia  z języka angielskiego, czy nie organizujemy? Generalnie ględzenie o niczym przez ponad godzinę. Nie cierpię zebrań! Uważam je za stratę czasu, ale od czasu do czasu odbębnić je niestety trzeba.
Jutro z kolei u Nikodema  uroczyste zakończenie roku szkolnego. Dzieci mają być ubrane na galowo, bo będą żegnać koleżanki i kolegów, którzy kończą edukację przedszkolną i od września idą do szkoły. Będą dyplomu, gratulacje i inne tego typu atrakcje.
A od piątku w naszym przedszkolu rozpoczyna się przerwa wakacyjna. Harmonogram  dyżurów wakacyjnych  miejskich przedszkoli układał jakiś większy geniusz. W piątek łupieże  powędrują  już do innego przedszkola i są tym faktem bardzo podekscytowane:)   Nie mogą się wprost doczekać nowych zabawek i przede wszystkim nowego placu zabaw!

sobota, 16 czerwca 2012

Ehhhhhhhh...

No i po mistrzostwach. Czesi nam dowalili 1:0. Były nadzieje, a wyszło jak zwykle:(((  Teraz  mądre głowy będą komentować ten  nieszczęsny mecz do usranej śmierci. A Smuda  już idzie w odstawkę.
Ale i tak najbardziej zadziwia fakt,  że z mistrzostw odpadła Rosja.Chyba  byli zbyt pewni siebie!


Hulaj, hulaj, hulajnoga

Jazda na hulajnodze nie jest wcale taka prosta, jakby się wydawało:) Dzisiejszego popołudnia Nikodem i Lenka dzielnie ćwiczyli tę trudną sztukę na osiedlowym skateparku.
Lence za bardzo nie wychodziło, więc wolała oddać się twórczości artystycznej. Rysowała sobie słoneczka kredą na asfalcie. Nikodem natomiast, zaopatrzony we wszystkie możliwe ochraniacze pilnie ćwiczył jazdę. Szło Mu nawet całkiem nieźle, więc był z siebie zadowolony:)
Po skończonych ćwiczeniach, rozebrał się ze wszystkich ochraniaczy i poleciał bawić się z chłopakami. Ganiając się z nimi przewrócił się i dosyć mocno starł sobie kolano. Nie płakał oczywiście, bo mój terminator rzadko kiedy w takich sytuacjach płacze. Stwierdził jednak, że gdyby biegał z ochraniaczami, to nic by Mu się nie stało:)


Crocsy

Moje dzieci na lato upodobały sobie lekkie obuwie gumowe, tzw. "kroksy". Wcale Im się nie dziwię, bo klapeczki te są naprawdę rewelacyjne i przede wszystkim tanie:) Obuwie tego typu posiada w zasadzie same plusy (minusów nie odnotowałam):
- niska cena (za Lenkowe różowe w Biedronce zapłaciłam 12,99, Nikodemowe w Tesco były nieco droższe - 19,99, często są do nabycia w sh-ach za 2 czy 5 zł od pary),
- różnorodność wzorów i kolorów,
- lekkość, przewiewność i wygoda,
- łatwość zakładania i zdejmowania,
- absolutny brak problemów z utrzymaniem obuwia w czystości - po prostu wkładamy pod kran, traktujemy szczotką i klapeczki są jak nowe, na słońcu schną błyskawicznie, przy braku słońca wystarczy przetrzeć szmatką do sucha,
- nadają się zarówno na letnie upały, jak i na letnie deszczowe dni - można w nich śmiało biegać po kałużach:)
- wbrew pozorom są bardzo wytrzymałe.
Zdecydowanie polecam, zarówno dzieciom, jak i dorosłym!



Gdzie jest słonko, kiedy śpi?

Dociekliwa z natury Lenka pyta:
- Mamusiu, a jak słoneczko zachodzi, to gdzie idzie spać?
Zanim zdążyłam przyswoić pytanie, odpowiedzi udzielił Jej Nikodem:
- Głupia jesteś! Słońce nigdy nie idzie spać, tylko przechodzi na drugą stronę kuli ziemskiej. Jak u nas jest noc, to słońce jest w Australii. Tam ludzie chodzą do góry nogami, ale nie spadają, bo trzyma ich przyciąganie ziemskie. Widziałem to w jednej bajce! Jak wykopiesz w piaskownicy bardzo duży dół, to dokopiesz się do Australii!
Normalnie, drugi Kopernik mi rośnie:)

środa, 13 czerwca 2012

Zaległości mam blogowe

Zaległości mam w pisaniu. Zaległości, jeszcze większe, w czytaniu. Czas biegnie, jak szalony. Dopiero był poniedziałek, a tu już zaraz czwartek! Wczoraj nawet nie miałam kiedy włączyć komputera. Dobrze, że zbliżają się wakacje, to będzie można trochę odpocząć i poleniuchować:) Taką mam przynajmniej nadzieję.
A teraz biegnę odrabiać zaległości w czytaniu blogów...

niedziela, 10 czerwca 2012

Odpocząć od dzieci...

Pogodę mamy piękną! Łupieże od 9.00 rano wojują z Ojcem na dworze. Ja usiłuję odpocząć. Sytuacja wydawałoby się iście komfortowa. Cisza, spokój, absolutny brak kłótni i wrzasków. Można spokojnie przygotować obiad, podlać kwiatki, nakarmić kota, poczytać blogi, tudzież książkę. Istna sielanka po prostu.
Nic bardziej mylnego!  Średnio co pięć minut rozlega się walenie do drzwi (ewentualnie dzwonek, kiedy przybiega Nikodem, bo On sięga do przycisku). Równie często rozlega się pod  balkonem gromkie:
- Mamoooooooooooooooooooooooooo!!!!
Problemów są tysiące. A to pić, a to srać, a to rzuć Im klucze od piwnicy, bo będą jeździć na rowerach. A to zmień bluzkę, bo się zalałam, a to daj piątaka na lody. Nalej wody do konewki, bo idziemy podlewać magnolię, rzuć piłkę, daj arbuza, poszukaj klucza francuskiego, to Tata odkręci Nikodemowi boczne kółka przy rowerze i milion innych spraw.
Zamiast zasłużonego odpoczynku biegam od drzwi do balkonu i cierpliwie spełniam życzenia i zachcianki łupieży. Ale moja cierpliwość powoli się kończy. Jeszcze jeden dzwonek do drzwi i chyba dostanę apopleksji!                                                                                                                                      

sobota, 9 czerwca 2012

Twórczość bajkowa kwitnie:)

Po wielu godzinach Nikodemowego namysłu - "Wybrać Boba Budowniczego czy Auta", krakowskim targiem padło na Mańka Złotą Rączkę:)
Po Lenkowym Kubusiu Puchatku   (link tutaj: Kubuś Puchatek ) mieliśmy już sporą wprawę, więc sprawa wydawała się prosta.
Wzięliśmy  drugą dyktę o rozmiarze A1 i rozpoczęliśmy radosną twórczość. Technika pozostała w zasadzie ta sama, z tym, że teraz, zamiast farb akrylowych użyliśmy pastelowych kredek. I muszę stwierdzić, że jednak z farbami szło nieco szybciej. Stworzenie tego niewątpliwego dzieła sztuki zajęło nam trzy popołudnia, przy czym łupieże  naprawdę odwaliły  kawał dobrej roboty.
I tak: słońce-gigant jest dziełem mamusi, domek w kropki to wspólne  dzieło Lenki i Nikodema, krzaczek jest również mamusinym wytworem, a kwiatki na nim radosną twórczością mojego Syna. Tło kredkowaliśmy mozolnie wspólnie:)
Jeszcze ze dwa takie przedszkolne konkursy i zostanę artystą plastykiem!


czwartek, 7 czerwca 2012

Storczyk mój

No i zakwitł cholernik jeden, skurczybyk w mordę kopany! Zakwitł i jestem z siebie dumna:) Po raz pierwszy udało mi się zmusić opornego storczyka do ponownego kwitnięcia. Pąków ma jeszcze całe mnóstwo, więc liczę, że nie poprzestanie na tym jednym, marnym kwiatuszku!


W przedszkolu fajnie jest:)

Wiem, że są na świecie dzieci, które traktują przedszkole, jak zło konieczne. Buntują się co rano i za nic nie chcą iść do placówki oświatowo-wychowawczej. Stosunek dzieci do przedszkola kształtuje w dużej mierze ich charakter. Ale chyba najistotniejsze znaczenie ma kadra pedagogiczna.
Dzieciaki moje własne, osobiste do przedszkola uczęszczają więcej, niż chętnie:) Lenka miała to szczęście, że trafiła na świetne wychowawczynie. Nikodem zresztą też. Pomimo wcześniejszych spięć z Panią Bożenką, jakoś się dogadali i teraz Ich współpraca jest teraz wzorowa. Chyba musieli się wzajemnie poznać i dotrzeć.
Jak mówiłam, wiele zależy również od charakteru dziecka. Nikodem posiada cudowną właściwość dostosowywania się do każdej, bez wyjątku, sytuacji. Nie do przecenienia jest również Jego "olewacki" stosunek do życia i zdolność dostrzegania pozytywów w każdym momencie życia:)
Lenka z kolei jest dużo bardziej wrażliwa. Gdyby to Ona popadła w konflikt z wychowawczynią, byłoby zapewne dużo gorzej. Przeżywałaby to niewątpliwie dużo bardziej, byłyby płacze, lamenty i ogólny koniec świata.
Na szczęście doświadczenia te nie były udziałem Lenki i w rezultacie potomstwo moje mknie do przedszkola, jak na skrzydłach. W końcu w przedszkolu fajnie jest:) Ciągle się coś dzieje - są zabawy, imprezy, konkursy, są koleżanki i koledzy, są różne ciekawe zajęcia, wycieczki i inne atrakcje.


środa, 6 czerwca 2012

Koniec roku szkolnego

Zbliża się koniec roku szkolnego 2011/2012. W związku z tym w ostatnim tygodniu w przedszkolu nastało istne szaleństwo. Gdzieś koło wtorku przestałam cokolwiek ogarniać:)
Najpierw były igrzyska sportowe. Wielki dzień sportu dla dzieciaków ze wszystkich grup - konkurencje dla dzieci i dla Pań i w ogóle na sportowo. Łupieże były po prostu zachwycone. Dostały medale i dyplomy i generalnie było super!

Lenka trzyma dyplom swojej grupy:)


To był poniedziałek.
We wtorek Nikodem brał udział w przedstawieniu dla nowoprzyjętych do przedszkola dzieci. Przedstawienie nosiło tytuł "Stonoga". Nikodem brał udział bardzo czynny, z tym, że do dzisiaj nie wiem w jakiej roli:) Podobno jakiś kolega-aktor odmówił współpracy i dziecię moje przejęło jego kwestię. Pani Bożenka bardzo Nikodema chwaliła, bo do tej pory stosunek do publicznych występów miał mocno olewający:)
Ponadto we wtorek nastąpiło również podpisywanie umów na przyszły rok szkolny oraz ustalanie pobytu dzieci w innych przedszkolach miejskich w okresie wakacyjnym. Musiałam mocno improwizować, bo terminu urlopu jeszcze nie ustaliłam ani w pracy, ani w domu:)

Dnia dzisiejszego miałam cichą nadzieję na spokojne odebranie łupieży z przedszkola i wyprawę do biblioteki. Nic z tego! W grupie Lenkowej od razu na wejściu zastrzelono mnie informacją o poniedziałkowych zajęciach otwartych. Rany Boskie, ile można?
Idąc korytarzem przedszkolnym w kierunku sali Nikodema tłumaczyłam Lence, że teraz czeka nas długi weekend i przez całe cztery dni nie będziemy chodzić do przedszkola. Pani Bożenka - wychowawczyni Nikodema usłyszała moje wywody i z miejsca zgasiła mnie tekstem:
- Zanim nastąpi długi weekend, musimy porozmawiać!
Od razu pomyślałam, że potomek mój znowu coś nawywijał! Wzorowym uczniem wszak On nie jest! Na szczęście pani Bożenka miała "tylko" do omówienia roczny test przygotowania szkolnego Nikodema.
Jestem naprawdę dumna z mojego Syneczka, bo w teście badającym rozwój fizyczny, społeczny i koordynacji wzrokowo-ruchowej uzyskał wynik powyżej przeciętnej. Pani Bożenka chwaliła Jego zaangażowanie, umiejętność współpracy w grupie (choć zdecydowanie woli samodzielne zadania) i znaczną poprawę zachowania.
Z dużym zrozumieniem podeszła również do Jego koślawych szlaczków, które z racji swojej leworęczności Nikodem uparcie kręci w odwrotną (według praworęcznych) stronę.
Ogólnie rzecz biorąc z wyników testu byłam bardzo zadowolona. Na koniec Pani Bożenka uraczyła mnie radosną informacją o organizowanym przez ich grupę konkursie plastycznym z cyklu: "Moja ulubiona bajka", czyli powtórka z rozrywki:) Czeka nas tworzenie kolejnego dzieła sztuki, Nikodem na razie waha się pomiędzy Zygzakiem a Bobem Budowniczym, a mi na razie koncepcji brak:)

niedziela, 3 czerwca 2012

Kreatywne dzieci

Łupieże moje nie są może aż tak kreatywne, jak Dzieci Zaradnej Mamy, by robić na dywanie babki z deserków (link tutaj Baba na dywanie ),ale za to potrafią jednym czarnym mazakiem wyczarować istne cuda. Zarówno na sobie, jak i na swoich fotelikach.
Fotki upiększonych krzesełek niestety nie zrobiłam, bo trafił mnie szlag i od razu wrzuciłam je do wanny celem wyprania. Na szczęście mazak okazał się zmywalnym i teraz foteliki stoją zgodnie na balkonie i podlegają procesowi suszenia. A czarny mazak został łupieżom odebrany i dobrze ukryty!


Na tygrysa...

Co robią dzieci, kiedy się je spuści z oka na pięć minut??? Malują się nawzajem mazakiem. Motyw przewodni - TYGRYS. Ciekawe, jak ja Ich teraz domyję?:)


Wypadanie zębów mlecznych

Mój syn jest już w takim wieku (5,5 roku), że z niecierpliwością czekamy na Wróżkę Zębuszkę i pierwsze oznaki nowego, stałego uzębienia.
Jak powszechnie wiadomo, zarówno wyżynanie się zębów mlecznych, jak i ich wypadanie oraz pojawianie się zębów stałych jest sprawą bardo indywidualną. Na portalu dentystycznym  http://www.portaldentystyczny.pl/  znalazłam orientacyjną tabelę wypadania zębów mlecznych:

WIEK DZIECKA WYPADAJĄCE ZĘBY MLECZNE
6 – 7 lat Przyśrodkowe siekacze w szczęce i żuchwie
7 – 8 lat Boczne siekacze w szczęce i żuchwie
9 – 12 lat Kły w szczęce górnej
10 -12 lat Kły w żuchwie
9 – 11 lat I trzonowce
10 – 12 lat II trzonowce

Wypadanie zębów mlecznych i wyżynanie się zębów stałych to dwa odrębne procesy, które przeważnie zbiegają się w czasie. Nie zawsze przebiegają one harmonijnie i wtedy konieczna jest wizyta u ortodonty.
Generalnie, jako pierwsze, wypadają jedynki i dwójki, czyli siekacze - przeważnie najpierw dolne, potem górne.
Pierwszymi zębami stałymi pojawiającymi się w buzi dziecka są trzonowe górne "szóstki". Pojawienie się pierwszych zębów trzonowych stałych nie jest poprzedzone wypadaniem zębów mlecznych, gdyż nie mają one odpowiednika w uzębieniu mlecznym.
Później w odstępach około jednego roku powinny wyrżnąć się siekacze, czyli "jedynki". Następnie pojawiają się  boczne siekacze, czyli tzw. "dwójki", zaraz potem - pierwsze przedtrzonowce - "czwórki". Wreszcie pojawiają się kły, czyli "trójki", a zaraz potem "piątki", czyli drugie przedtrzonowce stałe. Ząbkowanie kończy się w 12-13 roku życia wyrżnięciem trzonowych "siódemek",  przy czym u dziewczynek dzieje się to przeważnie nieco wcześniej niż u chłopców.
Kolejność wyrzynania się zębów stałych jest nieco inna dla szczęki i dla żuchwy (czyli szczęki dolnej). W żuchwie jako pierwsze pojawiają się siekacze przyśrodkowe (jedynki) lub pierwsze zęby trzonowe (szóstki), następnie wyrzynają się siekacze boczne (dwójki), kły (trójki), przedtrzonowce pierwsze (czwórki), potem drugie (piątki), wreszcie zęby trzonowe drugie i trzecie (siódemki i ósemki).
W szczęce pierwszymi stałymi zębami są z reguły trzonowce (szóstki). Jako drugie wyrzynają się siekacze przyśrodkowe (jedynki), następnie siekacze boczne (dwójki), pierwsze i drugie zęby przedtrzonowe (czwórki i piątki), potem kły (trójki), po nich drugie trzonowce (siódemki), a na koniec trzecie (ósemki).

Dziecko w uzębieniu mlecznym posiada 20 sztuk zębów - po 10 w każdej szczęce. Są to:
  • 4 siekacze, czyli po dwie jedynki i dwójki,
  • 2 kły, czyli trójki
  • 4 trzonowce - dwie czwórki i dwie piątki w jednej szczęce.
 Dorosły człowiek natomiast posiada 32 zęby stałe - po 16 w każdym łuku zębowym:
  • 4 siekacze,
  • 2 kły,
  • 4 zęby przedtrzonowe - czwórki i piątki
  • 6 zębów trzonowych - szóstki, siódemki i ósemki.



Dzień Dziecka w przedszkolu

W piątek w przedszkolu moich łupieży uroczyście obchodzono Dzień Dziecka. Trzylatki, czyli grupa Lenki wystawiły dla innych grup sztukę "Jaś i Małgosia" (tę samą, którą miałam okazję obejrzeć z okazji Dnia Rodziców).
Potem był bal z konkursami - m.in. wielkim konkursem tańca, no i oczywiście prezenty. Dzieciaki dostały po torbie słodyczy, książeczki i przybory do malowania i pisania.
A w poniedziałek w przedszkolu kolejna atrakcja - Dzień Sportu!


Czereśniowo:)

Najsmaczniejszą i najsłodszą oznaką zbliżającego się lata są oczywiście czereśnie! Uwielbiam je, łupieże również je uwielbiają:) Wczoraj nabyliśmy sobie cały kilogram (za cenę 8 zł) i pochłonęliśmy je w mgnieniu oka, jeszcze przed obiadem. Pychotka!!!


Konsumpcja odbywała się na balkonie. Dzieciaki były umazane od stóp do głów:) Nie obyło się oczywiście bez durnych zabaw ze strzelaniem pestkami i szukaniem robaków w owocach. Śmiechu było co niemiara. I to wszystko za sprawą jednego kilograma czereśni:)

piątek, 1 czerwca 2012

Nie zadawaj głupich pytań!

Wszelkie mądre poradniki dla matek zalecają, żeby dawać dzieciom możliwość samodzielnego wyboru, np. ubrania do przedszkola, czy jadłospisu na obiad. Jasne! Może to i słuszne i może się sprawdza przy pojedynczym potomku.
W przypadku łupieży zadawanie pytań w stylu "wolisz to, czy to?" nieuchronnie prowadzi do kłótni, karczemnej awantury a czasami nawet rękoczynów:)
Nauczona doświadczeniem staram się takich głupich pytań nie zadawać. Niemniej jednak, czasami, niechcący, coś takiego mi się nieopatrznie wymknie.
No i ostatnio chlapnęłam:
- Co chcecie na obiad? - i tu zamiast ugryźć się w język, wyrwałam się z propozycjami - Może zrobimy naleśniki? Albo usmażymy sobie frytki?
No i się zaczęło!
- Ja chcę frytki - to Lenka.
Nikodem, chociaż w zasadzie też pewnie wolałby frytki, na przekór siostrze stwierdza:
- A ja chcę naleśniki!
- Frytki, Mamuś, frytki!
- A nie, bo naleśniki!
W rezultacie na obiad ugotowałam rosół i wszyscy byli zadowoleni:)
Dzisiaj znowu zapomniałam o złotej zasadzie i głupio zapytałam, czy włączyć na dvd nieśmiertelne: "Pingwiny z Madagaskaru", czy może "Pinokia". Już w połowie zadawania pytania zauważyłam dziki błysk w oczach łupieży i zrozumiałam, że popełniłam błąd:) Na twarzach wypisane mieli oczekiwanie, burza mózgów była dosłownie wyczuwalna, prawie widziałam, jak przez Ich małe główki przemykają lotem błyskawicy myśli - co powie brat/siostra? niech się odezwie pierwsza/szy, ja odpowiem przeciwnie!
Nie czekając na rozlew krwi, włączyłam pierwszą z brzegu bajkę. Padło na "Ale cyrk". Po pięciu sekundach wszelkie spory i kłótnie ucichły, a łupieże z zapartym tchem, bardzo zgodnie śledziły przebieg akcji.


Storczyk rośliną oporną jest!

Storczyk, jak wiadomo, najłatwiejszy w uprawie nie jest. W swojej "ogrodniczej karierze" storczyków zmarnowałam już całe mnóstwo - a to je przelałam, a to przesuszyłam. Cholerstwo chimeryczne jest bardzo. Z zazdrością oglądałam pięknie kwitnące roślinki w okolicznych oknach. Szlag mnie jasny trafiał, bo nie potrafiłam opornego chwasta zmusić do ponownego kwitnienia. Jednak chyba w końcu mi się udało!
Ostatni mój storczyk wykazał chęć współpracy i przyjął moje zabiegi pielęgnacyjne z dużym zrozumieniem:) Co prawda, po okresie pierwszego kwitnienia, trochę przycichł - na jakieś pół roku! Ale ostatnio, zasilony nawozem, postanowił się bujnąć i wypuścił trzy nowe pędy, na których zawiązały się piękne pąki. Mam nadzieję na sukces:)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj