czwartek, 21 czerwca 2012

Kiedy boli brzuszek...

Dziś w nocy była piękna burza:) Około godziny 1:00 obudziły mnie grzmoty tak silne, że myślałam, iż cały blok wali mi się na głowę:) Momentalnie włączyły się alarmy we wszystkich okolicznych samochodach. Przez myśl przemknęła mi myśl o praniu wiszącym na balkonie, ale szybko zrezygnowałam z pomysłu zrywania się w środku nocy celem sprzątania ciuchów ze sznurków. Lało, jak z cebra, więc i tak było już za późno:)
Burza przewalała się nad moją głową prawie przez godzinę, momentami przygasały uliczne latarnie, grzmiało, błyskało, samochody wyły. Obudziłam się z bólem głowy i uczuciem całkowitego niewyspania. Po burzy nie było nawet śladu. Ziemia zdążyła wyschnąć w porannym słońcu, nawet na chodnikach i ulicach nie było kałuż.
Około godziny 14.00, kiedy sumiennie oddawałam się pracy, zadzwonił mój telefon. Za każdym razem, gdy na wyświetlaczu widzę napis "Przedszkole" serce podchodzi mi do gardła i przed oczami  staje mi milion różnych katastrof, sceny mrożące krew w żyłach, połamane ręce i nogi, rozbite głowy i generalnie pogotowie ratunkowe w roli głównej!
Okazało się, że Nikodem skarży się na ból brzucha, jest blady i osowiały i ma ponad 37 stopni gorączki, nie zjadł obiadu, słania się na nogach i jest absolutnie nie do życia. Jak zawsze, w takich przypadkach, zadzwoniłam szybko do Dziadka. Jak zawsze, w takich przypadkach, Dziadek był niezawodny (dziękuję, Tato!) i momentalnie odebrał Nikodema z przedszkola. Łupież od razu wylądował w łóżku, dostał do picia miętę z żurawiną i odleciał. Przespał cały czas, aż do mojego powrotu z pracy, czyli ponad dwie godziny. Po przebudzeniu czuł się zdecydowanie lepiej.
Teraz leży w łóżku, ogląda "Pingwiny z Madagaskaru", popija miętę z żurawiną i czeka na, zawsze niezawodny w takich sytuacjach, domowy rosołek:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj