piątek, 31 sierpnia 2012

Kolejny gadżet z Biedronki

Zakupiłam wczoraj w Biedronce silikonową foremkę w kształcie kwiatka do jajek sadzonych i naleśników. Do wyboru były jeszcze kółka, serduszka i misie. Koszt - 4,99 zł/sztuka.


Jako, że łupieże do jajek sadzonych jakoś sentymentu nie mają, foremkę przetestowaliśmy na naleśniczkach:) Wyszły nam całkiem zgrabne kwiatuszki, które potomstwo moje opędzlowało z jogurtem truskawkowym.


Kto by pomyślał - takie małe byle co, a tyle radości:) Ta Biedronka to jednak fajna jest!!!

post signature

czwartek, 30 sierpnia 2012

W biegu...

Gdzie się podziało moje urlopowe słodkie lenistwo? Spanie do południa (no dobra, przy łupieżach to raczej max do 7.00), godzinne celebrowanie każdego posiłku, czytanie książeczek, nawet sprzątanie z nudów! No gdzie???
Ostatnio doba mocno mi się skurczyła i wszystko robię w biegu. Nawet, za przeproszeniem, wysrać się spokojnie nie można!
Rano ściąganie łupieży na siłę z łóżek, bieg do przedszkola, buzi-buzi i pędem do roboty. W pracy zanim się człowiek obejrzy - już 16.00 i znowu bieg do przedszkola i wyciąganie przemocą łupieży z przedszkolnego placu zabaw.
Potem jakieś błyskawiczne zakupy. Jak dla mnie zbyt błyskawiczne! Po wyjściu ze sklepu okazuje się, że połowy potrzebnych rzeczy nie kupiłam.
Następnie jakieś dziwne nadprogramowe sprawy - a to na pocztę trzeba lecieć, a to odebrać od dziadka gotowe przetwory na zimę (moje zostały zeżarte, więc teraz dziadek wspomaga swoimi), a to dzieciom kapcie i inne piórniki do przedszkola kupić.
A łupieże ciągle marudzą, że na plac zabaw chcą. No więc, po załatwieniu wszystkich koniecznych i pilnych spraw lądujemy w końcu na tym upiornym placu i tam mogę chwilę odsapnąć.
Co z tego jednak, kiedy do domu wracamy po nocy, a tu ani obiad, ani pranie, ani tym bardziej prasowanie za cholerę nie chcą się zrobić same:( Obiady gotuję więc po nocy. Pranie na balkonie wieszam przy bardzo romantycznej pełni księżyca. Niestety, księżyc jakkolwiek bardzo jasny, nijak prania wysuszyć nie chce.
Wobec powyższego dziś rano stanęłam przed dylematem, czy iść do pracy w mokrej bluzce, czy też może w samym biustonoszu? Nie namyślając się długo, wykorzystałam patent zasłyszany ostatnio w pracy. Co zrobić z niedosuszoną, wilgotną bluzką??? Żadne tam żelazka, czy inne suszarki. Patent jest banalny w swojej prostocie. Bluzkę należy po prostu wsadzić na kilka minut do...kuchenki mikrofalowej:) Działa!!! Ale chyba nie jest to patent godny polecenia:)

post signature

środa, 29 sierpnia 2012

Przyszła paczuszka od firmy Winiary

Wczoraj dotarła do mnie paczuszka od firmy Winiary. Nie było wprawdzie "Papirusów" (wielka szkoda), ale i tak jest tego sporo:)
Oto co otrzymałam:
1. Dwie galaretki - agrestowa i truskawkowa, dwa cukry waniliowe i dwa budynie - śmietankowy i wiśniowy. Dzieciaki na pewno chętnie spałaszują:)


2. Cztery zupki: żurek na wędzonce (z serii "Jak u Mamy"), barszcz biały, pomidorowa (z serii "Bukiet waryw") i jarzynowa. A także Pomysł na piersi z kurczaka w marynacie jogurtowo-czosnkowej z grilla.


3. I trzy desery, z których jestem szczególnie zadowolona, bo właśnie myślałam o tym, żeby któryś z nich wypróbować! Są to: Tiramisu z sosem o smaku amaretto, Creme Caramel z sosem karmelowym i Panna Cotta z sosem truskawkowym.


Już mi ślinka cieknie na myśl o tych pysznych deserach. Jak tylko coś przyrządzę, zaraz zdam relację:) Zupki też się oczywiście przydadzą. Bardzo lubię żurek przyrządzany na bazie właśnie tego żurku na wędzonce. Wychodzi lepszy, niż ten z butelki - gęsty i sycący, ma super smak i pięknie pachnie!

post signature

wtorek, 28 sierpnia 2012

Sto lat!!!

Dziś moja maleńka Lenka kończy 4 latka:) Wszystkiego najlepszego Kochanie, dużo zdrówka i radości, spełnienia wszystkich marzeń, beztroskiego dzieciństwa i mnóstwa słoneczka na co dzień! Sto lat, Myszko moja kochana!

Nikodem życzył Lence dużo koleżanek w przedszkolu a całe urodziny skwitował stwierdzeniem, że powoli trzeba się szykować do Jego urodzin, bo przecież grudzień niedaleko, a On ma już całą listę prezentów!

post signature

niedziela, 26 sierpnia 2012

Festyn Lidla

Nasz miejscowy Lidl organizował dzisiaj festyn. Wprawdzie od rana strasznie lało i myślałam już, że z festynu nici, ale koło południa pięknie się wypogodziło i nawet zrobiło się upalnie.
Były konkursy i zabawy, dmuchane zjeżdżalnie i trampoliny. Było też malowanie twarzy. Wszystkie atrakcje były bezpłatne:) Łupieże były oczywiście wniebowzięte, szalały tam kilka dobrych godzin i siłą trzeba Ich było ciągnąć do domu.




post signature

Tadek Niejadek

Wielokrotnie już pisałam o awersji Nikodema do jedzenia. Dziecko moje starsze żyje głównie pokarmem płynnym (dużo pije) i powietrzem:) Niewiele jest produktów, które Nikodem zjada. Niemniej jednak Jego jadłospis troszeczkę się ostatnio poszerza (chociaż, jak na mój gust, zdecydowanie za wolno).
Jeśli chodzi o śniadania czy kolacje sprawa jest w miarę do ogarnięcia. Nie tyka wprawdzie żadnych wędlin czy pasztetów (wegetarianin z urodzenia!), ale za to chętnie pochłania wszelkiego rodzaju płatki, czasami z łaski zje jajecznicę lub parówki na ciepło. Ostatnio upodobał sobie także chrupiący chlebek z patelni.
Gorzej wygląda natomiast temat obiadów! Tutaj pole manewru mam zdecydowanie ograniczone. Jedyną akceptowaną przez Nikodema zupą jest w tej chwili rosół. Jeszcze niedawno jechał wyłącznie na pomidorowej, ale pewnego pięknego dnia stwierdził, że pomidory Mu szkodzą i przerzucił się na rosołek, na który nawiasem mówiąc nie mogę już patrzeć.
Na drugie danie z mięs toleruje wyłącznie kotlety mielone. Najlepiej bez żadnych dodatków typu ziemniaki czy też inny makaron. Nie można się wszak przejadać i zjedzenie kotleta na obiad w zupełności wystarczy. O surówkach nawet nie marzę. Ze schabowego objada tylko panierkę.
Od czasu do czasu wyraża chęć na zjedzenie makaronu z gulaszem, tylko bez gulaszu! Tzn. ma być makaron polany sosem i broń Boże żadnego mięsa. Raz na pół roku ma apetyt na pierogi z mięsem, a raz na kwartał na naleśniki. Ryżu nie toleruje (pewnie Mu szkodzi), natomiast o dziwo, czasami je kaszę gryczaną.
Ostatnio próbowałam przekonać Go do pieczonego udka kurzęcego i nawet trochę go pojadł, ale szybko Mu przeszło. Jak większość dzieci, uwielbia za to frytki, koniecznie z ketchupem.
Wczoraj, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, zjadł zapiekankę makaronową z mięsem mielonym. I to nawet całkiem sporo!
Generalnie Nikodem zjada normalny, porządny obiad średnio raz na tydzień. Jestem wtedy naprawdę przeszczęśliwa! Bywają dni, kiedy jego całodzienny jadłospis stanowi suchy chleb, jakiś danonek i kilka owoców.
Syropów na apetyt wypił już całe hektolitry - żaden nie działa. Wszystkie badania ma w normie i ani śladu anemii. Pani doktor twierdzi, że ten typ już tak ma i trzeba się po prostu z tym pogodzić. Dopóki badania są w normie, nie ma się czym przejmować i trzeba po prostu czekać, aż sam zdecyduje się jeść.
Czekam więc z utęsknieniem na chwilę, kiedy moje dziecko przybiegnie do mnie i powie mi, że jest głodne. Naprawdę ciężkie jest życie mamy niejadka. A najbardziej wkurzające są pełne współczucia komentarze innych, że On taki malutki, taki chudziutki i w ogóle chyba zabiedzony. Szlag mnie po prostu trafia, bo dobrze wiem, że dziecka na siłę nakarmić się niestety nie da:(

post signature



sobota, 25 sierpnia 2012

Chwalę się...

Pochwalę się, że firma Winiary wyraziła chęć współpracy z moim blogiem:) Właśnie czekam na paczkę z produktami od nich. Możecie więc spodziewać się recenzji z mojej kuchni.
Wprawdzie nie prowadzę bloga kulinarnego, ale gotować lubię i bardzo się cieszę na tę współpracę. Po cichu liczę na "Winiarową" nowość, czyli "Pomysł na papirus".

źródło: http://www.winiary.pl/

WINIARY POMYSŁ NA... PAPIRUS to prawdziwa rewolucja w kuchni: soczysty, delikatny, idealnie przyprawiony kurczak z patelni, bez dodawania tłuszczu. Po prostu - doskonały! A wszystko dzięki specjalnemu pergaminowi i nowatorskiej metodzie przyrządzania. Pergamin do smażenia pokryty jest oryginalną mieszanką ziół i przypraw, dzięki czemu mięso smaży się we własnym sosie, a smaki i aromaty przenikają powoli do jego wnętrza.
http://www.winiary.pl/

post signature

piątek, 24 sierpnia 2012

Ma się ten posłuch:)

Nikodem na placu zabaw tak wariował z kolegami, że w końcu potłukli na chodniku butelkę z sokiem. Z racji nagłego huku znaleźli się natychmiast w centrum zainteresowania wszystkich obecnych na placu mam, babć i tatusiów. Jako przykładne mamy od razu zrywamy się i przywołujemy do siebie delikwentów.
Chłopcy idą w naszym kierunku ze spuszczonymi głowami i minami winowajców. Wiedzą, że teraz będzie reprymenda! Nikodem, nie wiem dlaczego, trzyma ręce przy uszach. Ja od razu panika w oczach, ciśnienie skacze, czarne myśli przelatują przez głowę, bo może jakiś odłamek szkła go skaleczył, albo inna krzywda Mu się stała!
Podchodzą skruszeni i każdy grzecznie wysłuchuje potoku wyrzutów i obietnic bardzo srogiej kary. Ja też się ostro produkuję i w międzyczasie sprawdzam czy potomek mój nie odniósł żadnych obrażeń w okolicy głowy. Zaglądam Mu w uszy i co widzę??? Nikodem powpychał sobie do uszu liście.
- Co to jest??? - pytam.
- Zrobiłem sobie zatyczki, żeby nie słyszeć Twojego gadania.
To się nazywa mieć posłuch u dzieci!

post signature

czwartek, 23 sierpnia 2012

Skarpetkowa obsesja

Skarpetki, zwłaszcza te małe, bardzo lubią się gubić. W tajemniczych okolicznościach znikają w czeluściach pralki, ewentualnie gubią się w zakamarkach łazienki lub innego pomieszczenia mieszkalnego.
Na punkcie dziecięcych skarpetek mam absolutnego fioła. Pilnuję ich niczym kwoka kurczęta i jastrzębim wzrokiem wyławiam wszystkie sztuki znajdujące się w okolicy. Łupieże moją obsesję doskonale znają. Są świetnie wyszkolone w tym temacie i wszystkie brudne skarpetki przeważnie grzecznie lądują w koszu na brudną bieliznę. Taki mój mały sukces wychowawczy:)
O ile zniosę rzuconą byle gdzie koszulkę, spodenki czy inną część garderoby, o tyle na widok rzuconej bezładnie skarpetki (zwłaszcza jednej!) dostaję białej gorączki.
Podczas wrzucania prania do pralki dokładnie sprawdzam, czy każda dziecięca skarpeta ma bliźniaczą siostrę. O dziwo, dorosłe skarpetki już nie wzbudzają mojego zainteresowania. Jak się zgubią, to pal je licho!
W chwili wyciągania prania z pralki przeżywam gehennę psychiczną, czy aby wszystkie małe skarpeteczki odnajdą swoją parę. Wredne te tekstylia uwielbiają przykleić się do bębna, tudzież zaginąć na wieki w mrokach uszczelki. Kręcę więc namiętnie bębnem w poszukiwaniu ewentualnej zguby i niemal wyrywam uszczelkę z pralki.
Wieszanie tej części garderoby na sznurku to prawie rytualny obrzęd:) Skarpetki bezwzględnie muszą wisieć parami! "Dziewczyńskie" obok siebie i "chłopackie" obok siebie, najlepiej na oddzielnym sznurku!
Zagubienie chociażby jednej sztuki spędza mi sen z powiek przez tydzień i skutkuje niemalże nerwicą. Moim skromnym zdaniem, przypadek mojej obsesji nadaje się co najmniej na doktorat dla jakiegoś wybitnego psychiatry:)
No cóż, każdy ma jakiegoś swojego fioła, jakąś obsesję czy też szmergla na jakimś punkcie. Ja mam schizę na punkcie dziecięcych skarpetek!!!

post signature

wtorek, 21 sierpnia 2012

Myjemy ząbki

Łupieżom non stop trzeba przypominać o myciu zębów. Nijak nie chcą nabrać tego nawyku. Kolorowe pasty i szczoteczki budzą Ich zainteresowanie tylko na chwilę.
Sięgamy więc po przeróżne gadżety mające na celu uatrakcyjnienie tej nudnej, codziennej czynności. Na nieco dłużej zachwycił Ich zestaw firmy Signal. Był dostępny w sklepach dosyć dawno temu, zdaje się, że przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia.

źródło: internet
Klepsydra do odmierzania czasu mycia ząbków zafascynowała łupieże i przez jakiś czas faktycznie pilnie myli zęby, wpatrzeni zahipnotyzowanym wzrokiem w przesypujący się w klepsydrze niebieski "piasek".
Niestety, klepsydra już się znudziła:(
Ostatnio wypatrzyłam w internecie śmieszne nakładki na pastę do zębów i stwierdziłam, że co, jak co, ale ten gadżet po prostu muszę mieć!

źródło: http://www.geekweek.pl/gadzety-do-lazienki/2731/
I na tę właśnie nakładkę zamierzam teraz  urządzić sieciowe polowanie. Łupieże będą zachwycone! Mam  nadzieję:)
Na tej samej stronie znalazłam również fajny korek do  wanny lub umywalki i  ten  gadżet też zamierzam w najbliższym czasie upolować. Ot tak, dla poprawy humoru w kąpieli:)

źródło: http://www.geekweek.pl/gadzety-do-lazienki/2731/

Może ktoś wie, gdzie można coś takiego dostać???

post signature

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Fontanna - fotorelacja

Moim dzieciom w zasadzie wszystko jedno - czy to rzeka, czy zalew, czy  fontanna - byleby było trochę wody i wtedy jest pełnia szczęścia:)
Ostatnio w ruch poszła właśnie fontanna:

Lenkę najbardziej interesowało, dlaczego ten chłopiec ciągle tak tam siedzi, co robi z tym  jabłkiem i kiedy w końcu się ruszy:)

Fontanna (zapewne w  ramach oszczędności:P) włącza się co godzinę na jakieś 5-10 minut. W przerwach  sika tylko nieco wody z drzewka.
A chłopiec siedzi jak zaklęty i ruszyć się nie chce!



post signature

niedziela, 19 sierpnia 2012

Pomarańczowy

Łupieże grają w jakąś wymyśloną przez siebie grę. Oczywiście wszelkie zasady gry są na bieżąco zmieniane i odpowiednio dostosowywane. Kłócą się zawzięcie i  oskarżają wzajemnie o oszustwa.
Wreszcie słyszę Lenkę:
-  Dobra, to idź zapytaj Mamy!
Przybiega Nikodem.
- Mamusiu, a pomarańczowy to jest kolor dziewczyński czy chłopacki???
-  Yyyyyyyyyyyyyyy - myślę intensywnie, bo odpowiedź może mieć kluczowe znaczenia dla wyniku rozgrywki - może być dziewczyński i może też być chłopacki.
Nikodem wraca do zabawy. Lenka pyta:
- I co Mama powiedziała???
- Mama  mówi, że pomarańczowy jest chłopacki!!!

post signature

czwartek, 16 sierpnia 2012

Koloruj z numerami

Dziś od rana szał z książeczką pt. "Koloruj z  numerami". Jest to malowanka, w której  trzeba  pokolorować poszczególne  elementy  obrazka według kolorów z okładki.


Ponieważ książeczkę mamy tylko jedną (zupełnie nie rozumiem dlaczego!), łupieże leżą na podłodze i każde maluje swoją stronę. O dziwo, wybierają  inne cyferki i nie biją się o kredki! A przy okazji uczą się także dokładnego kolorowania i liczenia. Nikodem wciąż strofuje Lenkę,  że się nie przykłada, wychodzi za linie, zostawia dziury i w ogóle maluje na odwal się:
- Po co ten pośpiech, Lenka? Przecież nie spieszysz się chyba na autobus? - mówi do Niej.
Lenka trochę się złości, ale posłusznie poprawia obrazek. I tak sobie zgodnie, wspólnie malują:)
Bardzo fajna zabawa. Polecam.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj