Wielokrotnie już pisałam o awersji Nikodema do jedzenia. Dziecko moje starsze żyje głównie pokarmem płynnym (dużo pije) i powietrzem:) Niewiele jest produktów, które Nikodem zjada. Niemniej jednak Jego jadłospis troszeczkę się ostatnio poszerza (chociaż, jak na mój gust, zdecydowanie za wolno).
Jeśli chodzi o śniadania czy kolacje sprawa jest w miarę do ogarnięcia. Nie tyka wprawdzie żadnych wędlin czy pasztetów (wegetarianin z urodzenia!), ale za to chętnie pochłania wszelkiego rodzaju płatki, czasami z łaski zje jajecznicę lub parówki na ciepło. Ostatnio upodobał sobie także chrupiący chlebek z patelni.
Gorzej wygląda natomiast temat obiadów! Tutaj pole manewru mam zdecydowanie ograniczone. Jedyną akceptowaną przez Nikodema zupą jest w tej chwili rosół. Jeszcze niedawno jechał wyłącznie na pomidorowej, ale pewnego pięknego dnia stwierdził, że pomidory Mu szkodzą i przerzucił się na rosołek, na który nawiasem mówiąc nie mogę już patrzeć.
Na drugie danie z mięs toleruje wyłącznie kotlety mielone. Najlepiej bez żadnych dodatków typu ziemniaki czy też inny makaron. Nie można się wszak przejadać i zjedzenie kotleta na obiad w zupełności wystarczy. O surówkach nawet nie marzę. Ze schabowego objada tylko panierkę.
Od czasu do czasu wyraża chęć na zjedzenie makaronu z gulaszem, tylko bez gulaszu! Tzn. ma być makaron polany sosem i broń Boże żadnego mięsa. Raz na pół roku ma apetyt na pierogi z mięsem, a raz na kwartał na naleśniki. Ryżu nie toleruje (pewnie Mu szkodzi), natomiast o dziwo, czasami je kaszę gryczaną.
Ostatnio próbowałam przekonać Go do pieczonego udka kurzęcego i nawet trochę go pojadł, ale szybko Mu przeszło. Jak większość dzieci, uwielbia za to frytki, koniecznie z ketchupem.
Wczoraj, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, zjadł zapiekankę makaronową z mięsem mielonym. I to nawet całkiem sporo!
Generalnie Nikodem zjada normalny, porządny obiad średnio raz na tydzień. Jestem wtedy naprawdę przeszczęśliwa! Bywają dni, kiedy jego całodzienny jadłospis stanowi suchy chleb, jakiś danonek i kilka owoców.
Syropów na apetyt wypił już całe hektolitry - żaden nie działa. Wszystkie badania ma w normie i ani śladu anemii. Pani doktor twierdzi, że ten typ już tak ma i trzeba się po prostu z tym pogodzić. Dopóki badania są w normie, nie ma się czym przejmować i trzeba po prostu czekać, aż sam zdecyduje się jeść.
Czekam więc z utęsknieniem na chwilę, kiedy moje dziecko przybiegnie do mnie i powie mi, że jest głodne. Naprawdę ciężkie jest życie mamy niejadka. A najbardziej wkurzające są pełne współczucia komentarze innych, że On taki malutki, taki chudziutki i w ogóle chyba zabiedzony. Szlag mnie po prostu trafia, bo dobrze wiem, że dziecka na siłę nakarmić się niestety nie da:(
Syn mamy też jest niejadkowy. I choć gdy miał dwa lata jadł wszystko, dosłownie co tylko się dało - tak z dnia na dzień stał się tadkiem niejadkiem i choć teraz trochę się polepsza bo jest w stanie przełknąć warzywa do obiadu czy w zupie, i jego zupą ulubioną jest rosół to zje też i ogórkową, czy pomidorową i inną - to kwestia drugich dań często pozostawia wiele do życzenia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, najgorsze są te drugie dania:(
Usuńod pewnego czasu na synie stosuje inne podejście. wcześniej denerwowałam się, wrzeszczałam, straszyłam, stosowałam szantarz i inne takie. teraz daje mu śniadanie. potem nic. chyba że sam prosi. nie nalegam, nie naciskam. obiad u nas zazwyczaj jest w godz 13-15 i co najmniej na godzinie przed nie daje mu dosłownie nic! na obiad daję małą porcję, mniejszą niż zazwyczaj. i działa. zjada. oczywiście robię na obiady to co wiem że zje. staram się od czasu do czasu wprowadzić coś nowego (w znikomych ilościach np. do obiadu dodać małą łyżeczkę buraczków) i czasem uda się przemycić. małymi kroczkami. najważniejsze, że nie muszę stosować krzyku. najwazniejsze że zjada tą małą chociaż jednak nadal porcję obiadu.
UsuńTy się nie śmiej, ja z mięsa to jedynie golonka i skrzydełka od kurczaka i to jeszcze nie za dużo, bo jak widzę mięso to nie mam ochoty ;) Ze schabowego tylko panierkę, do tego ziemniaczki , troszkę surówki też może być ;d Za to frytki, pizza, zapiekanki -tak , ale warzywno-owocowe, broń boże jakiegoś mięsa tam wrzucić.
OdpowiedzUsuńZ moim synem mogłabyś kuchnię prowadzić:)
UsuńKochana jak ja zrobię wpis o tym co nam Eliza zafundowała w temacie "niejadek" to padniesz... A ja napiszę bardziej dobitnie-mnie kurwica brała jak słyszałam, od troskliwych innych mam, oczywiście, że Ona taka chuda i w ogóle...
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem, że są większe niejadki niż mój i wiem, jaki to problem mieć niejadka w rodzinie. A komentarzami innych przestałam się przejmować już dawno:)
UsuńWkurzają mnie tylko matki narzekające, że ich dziecko nie zjadło całego obiadu. Ja się cieszę z każdego kęsa, a słowa "jestem głodny" są dla mnie źródłem niewypowiedzianego szczęścia:)