Rozdział II, w którym Puchatek idzie z wizytą i wpada w potrzask
Pewnego pięknego dnia Miś, zwany przez swych przyjaciół Kubusiem Puchatkiem albo krócej Puchatkiem, przechadzał się po Lesie, pomrukując dumnie pod nosem. Tego dnia właśnie ułożył sobie małą piosenkę, gdy wczesnym rankiem robił przed lustrem swoje codzienne ćwiczenia gimnastyczne na schudnięcie.
- Tra-la-la, tra-la-la - podśpiewywał, gdy wyprężył się w górę, jak tylko mógł, i potem - tra-la, tra-la-la, ojej, ledwo żyję - gdy nie zginając kolan próbował dosięgnąć palcami podłogi. Po śniadaniu powtarzał tę piosenkę raz po raz, dopóki nie nauczył się jej na pamięć. Teraz wymrukiwał ją sobie bez zająknienia. Brzmiała ona mniej więcej tak:
Tra-la-la, tra-la-la,
Tra-la-la, tra-la-la,
Rum-tum-tum, tra-la-bum.
Rum-tum-tum, tra-la-bum.
Szedł więc sobie Puchatek i wesoło podśpiewywał, rozmyślając o tym, co kto robi i jak to jest, kiedy się jest kim innym, aż zaszedł na piaszczysty wzgórek, gdzie była wielka nora.
- Aha - rzekł Puchatek. - Rum-tum-tum, tra-la-bum. Jeśli wiem cokolwiek o czymkolwiek, to ta nora oznacza Duże Towarzystwo - powiedział - a Duże Towarzystwo oznacza Królika, a Królik oznacza łasowanie i słuchanie Mruczanki, i tak dalej. Rum-tum- tum, tra-la-bum.
Puchatek wsadził łebek do nory i zaczął wołać:
- Hej, jest tam kto?!
Z głębi nory dał się słyszeć rumor, a potem zapadła cisza.
- To, co powiedziałem przed chwilą, było: "Hej, jest tam kto?!" - zawołał Puchatek donośnym głosem.
- Nie! - zabrzmiała odpowiedź z wewnątrz. Po czym ten sam głos dodał: - Nie wrzeszcz tak. Słyszałem cię zupełnie dobrze za pierwszym razem.
- Do licha - rzekł Puchatek - czy tam naprawdę nie ma nikogo?
- Nikogo.
Kubuś Puchatek wysunął łebek z nory, zastanowił się przez chwilkę i pomyślał: "Tam musi ktoś być, jeśli powiedział, że nie ma nikogo". Po czym znów wsadził łebek do nory i powiedział:
- Hej, Króliku, czy to czasem nie ty?
- Nie - powiedział Królik, tym razem już innym głosem.
- A czy to nie jest czasem głos Królika?
- Myślę, że nie - odparł Królik - w każdym razie nie powinno tak być.
- Aha - powiedział Puchatek.
Znów wysunął łebek z nory, pomyślał trochę i znów go wsunął z powrotem i powiedział:
- No dobrze, a może będziesz tak uprzejmy i powiesz mi, gdzie jest Królik.
- Poszedł odwiedzić swego przyjaciela Kubusia Puchatka, który jest jego wielkim przyjacielem.
- Ale to właśnie Ja - odpowiedział Miś ogromnie zdziwiony.
- Co za Ja?
- Kubuś Puchatek
- Czy jesteś tego pewien? - zapytał Królik jeszcze bardziej zdziwiony.
- Najzupełniej pewien - odpowiedział Puchatek.
- W takim razie proszę, wejdź.
Puchatek zaczął się przepychać z całych sił przez otwór nory, aż wreszcie wlazł do środka.
- Miałeś zupełną rację - powiedział Królik przypatrując mu się pilnie. - To jesteś ty. Cieszę się, że cię widzę.
- A tyś myślał, że kto tam był?
- Widzisz, nie byłem zupełnie pewien. Wiesz, jak to jest w Lesie. Nie można nikogo wpuszczać do domu. Trzeba być bardzo ostrożnym. Ale co myślisz o tym, żeby przekąsić co nieco?
Puchatek lubił przekąsić swoje małe Conieco o jedenastej rano i cieszył się bardzo widząc, jak Królik wydobywa z szafki garnuszki i talerze, i gdy Królik zapytał:
- Co wolisz, miód czy marmoladę do chleba? - Puchatek był tak wzruszony, że powiedział:
- Jedno i drugie. - I zaraz potem, żeby nie wydać się żarłokiem, dodał:
- Ale po co jeszcze chleb, Króliku? Nie rób sobie za wiele kłopotu. - I przez
dłuższy czas potem nic nie mówił. W końcu Puchatek zamruczał coś do siebie, wstał, uścisnął serdecznie łapkę Królika i powiedział, że musi iść.
- Czy nie mógłbyś zostać jeszcze trochę? - zapytał Królik uprzejmie.
- Owszem - odparł Puchatek - mógłbym zostać jeszcze trochę, gdybyś... gdybyś... - i spojrzał wymownie w stronę spiżarni.
- Prawdę mówiąc - odezwał się Królik - to i ja miałem właśnie wyjść.
- No, widzisz. Więc już idę. Do widzenia!
- Ano, trudno. Do widzenia! Jeśli na pewno już masz dosyć...
- A czy ty miałbyś jeszcze coś?...
Królik zdjął pokrywki z garnuszków, zajrzał do środka i powiedział:
- Nie, nic nie mam.
- Ja tylko tak... - rzekł Puchatek kiwając łebkiem - ale już muszę iść. Do widzenia! To mówiąc zaczął gramolić się z nory przez ten sam otwór, którym wszedł. Wyciągnął przed siebie przednie łapki, popychał się tylnymi i po chwili jego nosek wyjrzał na świat boży, a potem uszy... a potem przednie
łapki... potem ramiona... i nagle...
- Ojej! - zawołał Puchatek. - Ratunku! Ja chyba wrócę z powrotem! Do licha! Przecież ja muszę się stąd wydostać! - krzyknął Puchatek. - Ale nie mogę robić jednego i drugiego! - wołał. - Ratunku i do licha!
A tymczasem Królik postanowił pójść na mały spacer, a ponieważ frontowe drzwi jego mieszkania okazały się zastawione, wyszedł przez kuchenne, okrążył dookoła całe mieszkanie i przyszedł do drzwi frontowych, w których zastał Puchatka.
- Co to? - zapytał. - Czy cię wzdęło?
- Nie, skąd? - odparł Puchatek niedbale. - Ot, po prostu wypoczywam, rozmyślam i mruczę do siebie samego.
- Daj mi łapkę.
Miś Puchatek wyciągnął łapkę i Królik zaczął ją ciągnąć i ciągnąć z całych sił.
- Aj - krzyknął Puchatek - boli!
- Nic innego, tylko cię wzdęło!
- A ja ci mówię, że to są skutki tego - rzekł Puchatek gniewnie - że się nie ma drzwi frontowych dostatecznie szerokich.
- A ja ci mówię - zrzędził Królik - że to są skutki nadmiernego jedzenia. Myślałem o tym. Tylko nie chciałem nic mówić. O tym, że jeden z nas je o wiele za dużo. I to nie ja. Ale trudno. Idę po Krzysia.
Krzyś mieszkał na drugim krańcu Lasu i gdy nadszedł z Królikiem i zobaczył przednią połowę Puchatka wystającą z nory, powiedział:
- Ach, ty poczciwy, głupi Misiu - ale powiedział to tak czule, że w serca
wszystkich nagle wstąpiła nadzieja.
- Już mi się zdawało - powiedział Puchatek prychając noskiem - że Królik już nigdy nie będzie mógł używać swoich drzwi frontowych. A byłoby to dla mnie nie do zniesienia.
- I dla mnie też - powiedział Królik.
- Że nie będzie mógł używać swoich drzwi frontowych? - powtórzył Krzyś.
- Nic podobnego. Ma się rozumieć, że będzie mógł.
- No, to dobrze - rzekł Królik.
- W najgorszym razie, jeśli nie będziemy cię mogli wyciągnąć, Kubusiu, to wepchniemy cię z powrotem.
Królik nastroszył wąsiki w głębokim namyśle i orzekł, że z chwilą gdy Puchatka wepchnie się na tamtą stronę, Puchatek zostanie już po tamtej stronie i że nikt oczywiście nie będzie się tak z tego cieszył jak on, Królik, i że niektórzy mieszkają w dziupli drzewa, a inni znowu w norkach pod ziemią, i że...
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że ja się nigdy stąd nie wydostanę?
- Chcę przez to powiedzieć - rzekł Królik - że jeśli się już przepchałeś tak daleko, byłaby wielka szkoda zmarnować ten cały twój wysiłek. Krzyś był tego samego zdania.
- Pozostaje nam tylko jedno - odezwał się. - Poczekać, aż trochę schudniesz.
- A ile czasu trzeba na to, żeby trochę schudnąć? - zapytał Puchatek zaniepokojony.
- Myślę, że chyba z tydzień.
- Ale ja nie mogę sterczeć tu przez cały tydzień.
- Możesz, możesz, mój poczciwy Misiu, to się łatwo da zrobić. Trudno jest tylko cię stąd wyciągnąć.
- Poczytamy ci trochę - rzekł Królik łagodnie - i mam nadzieję, że śnieg nie będzie padać. I powiem ci szczerze mój kochany, że zabierasz sporo miejsca w moim mieszkaniu. Czy nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli użyję twoich tylnych łapek zamiast wieszaka na ręczniki? Po co mają tak sterczeć
bez żadnego pożytku? A tak będzie bardzo wygodnie powiesić na nich ręczniki...
- Cały tydzień - powtórzył Puchatek posępnie. - A co będzie z jedzeniem?
- Obawiam się, że nic - rzekł Krzyś. - Chodzi o to, żebyś mógł jak najprędzej schudnąć. Za to będziemy ci czytać.
Miś chciał westchnąć głęboko, ale gdy się przekonał, że nie może, bo był za bardzo wzdęty, łezka spłynęła mu z oka i powiedział:
- W takim razie może byś mi przeczytał coś z książki kucharskiej, coś takiego, co by pokrzepiło biednego Misia uwięzionego w wielkim potrzasku?
I tak Krzyś przez calutki tydzień siedział u północnego końca Puchatka. A Królik wieszał ręczniki na południowym jego końcu, a Miś był pośrodku i
czuł, że z każdą chwilą staje się coraz bardziej smukły i wiotki. A pod koniec tygodnia Krzyś powiedział:
- Już!
Po czym złapał Puchatka za przednie łapki, Królik złapał Krzysia, a wszyscy krewni-i-znajomi Królika zaczęli ciągnąć, ciągnąć, ciągnąć z całych sił. I przez długi czas Puchatek wołał tylko: - Oj!...
I: - Aj!
I potem nagle zawołał: - Pif! - zupełnie jakby korek wystrzelił z butelki. Krzyś i Królik, i wszyscy krewni-i-znajomi Królika fiknęli koziołka w tył i wywalili się jedni na drugich... a na samym wierzchu znalazł się Kubuś Puchatek, nareszcie wolny. Miś ukłonił się grzecznie swoim przyjaciołom, dziękując im za pomoc, i pomrukując dumnie pod nosem, poszedł na przechadzkę po Lesie. A Krzyś popatrzył za nim czule i powiedział sam do siebie:
- Poczciwy, głupi Miś.
A. A. Milne |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz