W naszym tegorocznym koszyczku znalazł się i cukrowy baranek, i kurczaczek, i ręcznie robione przez łupieże wściekle kolorowe pisanki, i nawet zmieściło się Nikodemowe styropianowe "strusie jajo" wykonane przez Niego w przedszkolu (to to wyklejone łowicką wycinanką). Z trudem upchnęłam solniczkę w kształcie zajączka, kiełbaskę i chlebek. W przyszłym roku muszę pomyśleć o większym koszyczku:)
Koszyczek został szczęśliwie poświęcony. Lenka osobiście zaniosła go do kościoła. Nikodem - antychryst, stwierdził kategorycznie, że on po żadnych kościołach łaził nie będzie i możemy sobie iść sami. Został więc odtransportowany do Dziadka, gdzie z ochotą zaległ przed telewizorem rozpoczynając świąteczny sezon bajkowy. Leniwiec jeden!
Zaopatrzeni jeszcze w Dziadkowy koszyczek ruszyliśmy resztą rodziny do kościoła. Zimno było i pochmurno, a mimo to ksiądz święcił jaja na świeżym powietrzu, przed wejściem do kościoła. Na szczęście robił to szybko, oszczędzając sobie i innym długich kazań.
Odwiedziłaś mojego bloga, ja odwiedzam Twojego i chyba zagoszczę tu na dłużej :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
P.S. Pisanki bardzo podobne do naszych :)
Piękny Wasz koszyczek :-) Wszystkiego dobrego na te Święta Wielkiej Nocy, aby były radosne i spokojne :-)) Smacznego jajeczka :-)
OdpowiedzUsuń