Wrzuciłam do pralki kilka łupieżowych maskotek. Kąpiel im się należała, bo wyglądały już, jak po wojnie. Widząc kręcące się w bębnie pluszaki, łupieże wpadły na iście szatański pomysł:
- Mamusiu! A możemy wrzucić do pralki kotka???
- Którego kotka? Kotek chyba już się tam pierze.
- Ale tego drugiego.
- Którego drugiego? - w myślach robię szybki przegląd maskotek i jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby łupieże miały więcej niż jednego (różowego zresztą) pluszowego kotka - Przynieście mamusi.
No i przynieśli, cholera jasna, naszą Kitkę!
Wytłumaczyłam więc bachorom, że żywych kotków do pralki się raczej nie wrzuca. Żywe kotki można co najwyżej wykąpać. No i już kot miał przechlapane.
- Wykąpmy Kitkę mamusiu, prosim cię! Prosim!
Po namyśle stwierdziłam, że kot dawno rozkoszy kąpieli nie zażywał, więc w zasadzie możemy go uszczęśliwić. W ten oto sposób kocisko wylądowało w wannie. Zadowolona to ona nie była:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz