Właśnie wróciłam z Lenkowego zebrania. Prawie dwie godziny ględzenia o niczym:( No dobra, było parę ważnych kwestii, ale wszystko, co istotne, można było swobodnie zmieścić w dwóch - trzech kwadransach.
Była mowa o planowanych wycieczkach, imprezach i innych balach. O piżamkach, szczoteczkach do zębów i grzebieniach - wszystko to trzeba dostarczyć do przedszkola.
Było obowiązkowe zbieranie wszelkich możliwych składek i opłat za książki i zajęcia dodatkowe, typu rytmika czy język angielski.
Był wreszcie ulubiony przez wszystkich rodziców punkt każdego wrześniowego zebrania, czyli wybory do Rady Rodziców:) Wszyscy wtedy z wielkim zainteresowaniem oglądają zacieki na suficie i na ścianach (zacieków jednak brakowało, bo sala była świeżo odmalowana:P), tudzież studiują wnikliwie blaty stolików. I czekają, aż ktoś chętny się zgłosi. A chętnych przeważnie brak... Z wielkim trudem przebrnęliśmy przez ten punkt zebrania!
Na koniec zostały już tylko pytania, spostrzeżenia, uwagi i wnioski. Tutaj też mało kto się wychyla, bo każde pytanie nadgorliwego rodzica kwitowane jest wściekłymi spojrzeniami pozostałych, ustawionych już w blokach startowych, żeby jak najszybciej umknąć z sali:)
Chyba zacznę wychodzić w połowie tych zebrań! Zwłaszcza, że od siedzenia na tych mini krzesełkach cholernie boli dupa:)
Jak to zwykle bywa, przeciągają byle dłużej ;)
OdpowiedzUsuńHaha u nas jeszcze nie było, ciekawe kiedy zrobią:-p
OdpowiedzUsuńpocieszę Cię, zebrania w szkole wyglądają podobnie. No, może z wyjątkiem szczoteczek do zębów.
OdpowiedzUsuńZa to jakimś cudem udało nam sie załatwić jeszcze przed zebraniem najgorszą zmorę - skarbnik Rady Rodziców. Okazało się, że jeden z ojców jest finansistą zajmującym sie spółkami kapitałowymi (cokolwiek to znaczy) i może zająć sie i klasową kasą. Jeszcze jeden operatywny tatuś od razu zebrał liste adresów i założył klasowy adres pocztowy i grupę dyskusyjną - pewnie też spróbujemy go namówić na RR. Ja może nawet bym sie i dała namówić, ale z zastrzeżeniem, zę od świąt będę mało użyteczna i na pewno nie pójde na nasiadówę pod koniec stycznia, albowiem zamierzam wtedy rodzić Grzechotka, a nie nudzić sie na zebraniach. Tak że może w przyszłym roku raczej, ale to pieśń przyszłości. Jedna osoba może sie jeszcze znajdzie...
A, i jeszcze jedna różnica na plus dla szkoły. Mają wyższe krzesełka :)
Faktycznie, bardzo operatywny tatuś:D
Usuńoch, jak ja się cieszę, że to wszystko jeszcze długo, długo przede mną:)
OdpowiedzUsuńani się obejrzysz...
Usuńu nas ponad dwie ;) ale mi się podobało, chociaż uważam, że można to skrócić o połowę
OdpowiedzUsuńU nas pierwsze zebranie trwało godzinę. wybory do RR bez problemu, bo zgłosiły się cztery sztuki ( w tym ja) na ochotnika i skarbnik tez był ochotnikiem:)
OdpowiedzUsuńHaha, ja się nawet na krzesełko nie załapałam, ani na kawałek ściany żeby się mieć o co oprzeć. Po kwadransie nie było czym oddychać, bo taki był tłum, ale co do treści jestem zadowolona. Mamy bardzo konkretną dyrektorkę, więc nie było lania wody :-)
OdpowiedzUsuńU mnie było głównie lanie wody:)
Usuńhehe...to właśnie przed nami :)
OdpowiedzUsuń