Na którymś z blogów podpatrzyłam (niestety, nie pamiętam, na którym) i dziś na kolację łupieżom przyrządziłam:) parówkowe ośmiornice, pływające w morzu ketchupu. Bo z parówek można zrobić prawie wszystko...
Przy okazji zostałam ostro skrytykowana, bo:
- "Mamo, ale one mają za mało nóg, bo ośmiornice to mają przecież osiem"
- "Mamuś, ale przecież morze jest niebieskie a nie czerwone!"
- "Mamo, a dlaczego nie ma wodorostów?"
Ale i tak zeżarli, aż Im się uszy trzęsły i prosili o dokładkę:P
Ale świetne :)
OdpowiedzUsuńPowinnam jeszcze wyciąć im oczy i buźki, ale łupieże chyba dzisiaj w przedszkolu głodowały, bo żarły te parówy prawie w locie i wyciąć w nich nic nie dały:P
OdpowiedzUsuńNo krytyka krytyką, ale jak cieszy że i tak wszystkie zostały spałaszowane ze smakiem:)
OdpowiedzUsuńDzieci są najsurowszymi krytykami:)
Usuńniesamowite sa twoje dzieciaki, jak tak cie czytam to mysle sobie - ale mnie czeka przeprawa:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, chętnie wezmę udział:)
OdpowiedzUsuń