Przygotowuję kolację dla łupieży - dziś zapiekanka makaronowa z mięsem mielonym - może niejadek raczy zjeść:)
Naglę słyszę dziki wrzask Nikodema:
- Mamoooooo!!! Mamoooooo!!! Tu jest gać!!!
- A co to, na Boga, jest gać???
- Nic, nic, Mamusiu, już nie ma.
Aha. Uspokojona wracam do pracy. Za dwie minuty jednak ponownie słyszę wrzask:
- Mamoooooo! Znowu jest gać! - wrzaskom towarzyszy śmiech, więc przechodzę nad nimi do porządku dziennego i spokojnie pichcę sobie dalej.
Mija chwila i sytuacja powtarza się. Tym razem komunikat brzmi:
- Mamoooooo! Zobacz!!! Niebieski gać!!!
Zaintrygowana tajemniczym gaciem postanawiam jednak skontrolować sytuację. Kierując się dzikimi wrzaskami i diabelskim chichotem trafiam do łazienki. Oczom moim ukazuje się Nikodem, hipnotycznie wpatrzony w wirujące w pralce pranie. Porypało Go, czy co??? Bęben obraca się po raz kolejny i słyszę triumfalne:
- Zobacz! Niebieski gać! Wy nie macie takich, więc to na pewno moje!
Spoglądam na pralkę i już rozumiem - na froncie niebieszczą się Nikodemowe majtki, czyli po prostu gacie, a Nikodem spokojnie oznajmia:
- Kurza stopa, znowu je wciągnęło.
Hahahaha, dzieciaki są świetne :-)
OdpowiedzUsuń