poniedziałek, 6 lutego 2012

Na smyczy...

Kiedy Nikodem był młodszy, lubił sobie ciągać na sznurku jakiś samochodzik. Oczywiście ze sznurkiem wiecznie był problem, bo albo akurat nie było odpowiedniego w domu, albo kawałek był za krótki, albo ciągle się rozwiązywał. W końcu poszłam po rozum do głowy i przyczepiłam samochód na ... smycz (taką reklamową).
Smyczy, jak wiadomo, w każdym domu jest zatrzęsienie. Przyczepić toto do samochodu bardzo łatwo (nic się nie rozwiązuje), długość jest idealna dla małego człowieka (jeżeli za krótka można połączyć ze sobą dwie smyczki), bardzo wygodnie się trzyma i w ogóle same plusy:) Polecam!


2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj