Zauważyłam pewną prawidłowość. Łupieże zajęte swoimi dziwnymi i dzikimi zabawami są nimi zajęte, dopóki siedzę obok i na Nich patrzę. Czasami potrafią godzinami coś sobie grzecznie rysować, budować z klocków albo oglądać bajki. Wystarczy jednak tylko, że wypowiem zdanie:
- Bawcie się grzecznie, mama idzie pozmywać.
albo
- Bawcie się grzecznie, mama idzie się wykąpać.
a już nie daj Boże:
- Bawcie się grzecznie, mama idzie ugotować obiad.
a już za pięć minut mamy gotowych tysiąc problemów:
- Mamoooooooooooooo, otwórz mi sok!
- Mamoooooooooooooo, zrobiłam/zrobiłem kupę!
- Mamoooooooooooooo, kot mnie podrapał!
- Mamoooooooooooooo, zrób mi jajecznicę!
- Mamoooooooooooooo, zapal mi światło w łazience!
- Mamoooooooooooooo, zatemperuj kredkę!
Normalnie szlag może człowieka trafić. Co pięć sekund trzeba rzucać wszystko i lecieć na pomoc. Nieważne, że ręce ubabrane. Nieważne, że zaraz coś się przypali. Trzeba lecieć! Sama się sobie dziwię, jak w tym zamieszaniu udaje mi się cokolwiek zrobić.
Dzisiaj, o dziwo, udało mi się wykonać (czas przyrządzania - jakieś 3 godziny, z czego 2 poświęcone na zaspokajanie potrzeb gówniarzy) mini-gołąbeczki w sosie pomidorowym specjalnie dla Nikodema, bo ostatnio w przedszkolu nawet mu smakowały - tzn. raczył kawałek spróbować i nawet pochwalił. Ciekawe czy zje.
mniam, mniam
OdpowiedzUsuńScenka jakby żywcem wyjęta z mojego domu :-) Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń