Wprawdzie nie jest to blog kulinarny, ale lubimy sobie czasami przyrządzić coś smacznego. Dziś wzięliśmy na warsztat faworki. A więc:
Składniki na około 30 - 40 faworków:
- 2 szklanki mąki
- 5-6 żółtek
- 2 łyżki octu lub spirytusu
- 5-6 łyżek gęstej śmietany
- 1 łyżka masła
- cukier puder do posypania
- tłuszcz do smażenia
Przygotowanie:
Z podanych składników wyrabiamy ciasto, dosyć długo i dokładnie. Kiedy już nie klei się do rąk a na powierzchni nie ma pęcherzyków powietrza, robimy zgrabną kulkę, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w chłodne miejsce na godzinkę (w dzisiejszych warunkach atmosferycznych wystarczyło 15 min. na balkonie).
Następnie odcinamy nożem po kawałku naszej kulki, wałkujemy jak najcieniej i kroimy na paski (ok.3-4 cm szerokości). W środku każdego takiego paska robimy nożem nacięcie i przeciągamy przez nie jeden koniec paseczka.
Smażymy krótko na mocno rozgrzanym, głębokim tłuszczu. Wyjmujemy na sitko, osączamy. Jeszcze ciepłe, ale nie gorące posypujemy obficie cukrem pudrem i zjadamy:)
Lenusia oczywiście twardo asystowała przy całym procesie tworzenia. Ugniatała, wałkowała, podawała do smażenia. Nikodem natomiast ograniczył się do posypania faworków cukrem i zeżarcia ich:)
W kuchni zostało wprawdzie niezłe pobojowisko. Szczególnie dużo rozsypano cukru pudru, bo łupieże sobie słodkości nie żałowały! Ale zabawa była świetna, no i wyszły nam pyszne faworki - jedyny i niepowtarzalny smak dzieciństwa:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz