Przeważnie sama szykuję łupieże do przedszkola. Zdarzyło się jednak kiedyś, że potomek mój musiał być wyekspediowany do przedszkola przez Tatusia. Przewidująca matka poprzedniego wieczoru naszykowała całą garderobę. Wszystko ładnie ułożone, wyprasowane, wymuskane, nic tylko odziewać Tyfusa.
Pełna niepokoju, jak też sobie poradzili, dzwonię do Tatusia z zapytaniem, czy wszystko w porządku? Jasne, że w porządku, dzieciak kompletnie ubrany pomaszerował do przedszkola. Uspokojona zdecydowanym potwierdzeniem mogłam spokojnie zająć się pracą zawodową.
Po południu, przybywszy po dziedzica do placówki oświatowo-wychowawczej spotkałam się z dziwnym spojrzeniem Wychowawczyni i pytaniem:
- Dlaczego Nikodem nie miał dzisiaj majtek???
Jak Rany Boskie! No właśnie - dlaczego???
Wracamy do domu. Tatuś zadowolony z siebie, dumny niczym paw, od progu pyta:
- No i jak? Poradziłem sobie, nie? A tak się bałaś, że Go nie ubiorę.
- Tak, świetnie sobie poradziłeś! Tylko dlaczego nie założyłeś Mu majtek?
- Majtek???
- Tak, majtek!
- Majtki nie były naszykowane.
Ręce mi po prostu opadły. Wszystko mi opadło.Czy to naprawdę tak trudno się domyślić, że dziecku, poza naszykowaną garderobą wierzchnią trzeba jeszcze założyć bieliznę??? Czy wszystko trzeba paluchem pokazać i wytłumaczyć, jak krowie na rowie? I weź tu kobieto zaufaj chłopu. Faceci to jakiś inny gatunek chyba jest.
Od tej pory dzieci do przedszkola zawsze ubieram sama! Mogę zapomnieć o spince do włosów, ale o majtkach nie zapominam nigdy:)
Hahaha, Ty lepiej sprawdzaj czy on o swoich gatkach pamięta :-D
OdpowiedzUsuń