sobota, 6 października 2012

Zgubiłam dziecko w sklepie...

Właśnie wróciliśmy ze sklepu. Ciągle jestem roztrzęsiona i zdenerwowana, bo udało mi się zgubić Lenkę! Wprawdzie odnalazła mi się po dwóch minutach, ale i tak ciągle jestem w szoku.
Zrobiliśmy zakupy, odeszliśmy od kasy i skierowaliśmy kroki do wyjścia. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że muszę jeszcze zajrzeć do punktu obsługi klienta. Rzuciłam więc do dzieciaków:
- Idziemy jeszcze na chwilkę tam! - machnęłam ręką w kierunku punktu.
I poszliśmy, tzn. wydawało mi się, że poszliśmy, bo gdy się odwróciłam po kilku sekundach za sobą zobaczyłam tylko Nikodema.


- Gdzie Lenka??? - pytam Nikodema i czuję, że zaczyna ogarniać mnie panika.
Nikodem rozgląda się wokół siebie i ze stoickim spokojem stwierdza:
- Nie wiem, pewnie zgubiła się w tłumie.
- Jak to się zgubiła? Gdzie poszła? - panika zaczyna narastać!!!
- No nie wiem, przed chwilą tu była.
Rozglądam się rozpaczliwie wokół siebie, odbiegam parę kroków. Wracam, bo boję się, że zaraz zgubię też Nikodema. Zaczynam szukać wzrokiem ochrony. Podbiega do mnie jakaś pani:
- Szuka Pani dziewczynki? Przed chwilą pobiegła do wyjścia...
Wybiegam przed sklep ciągnąc za sobą Nikodema, rozglądam się - nie ma! Nigdzie Jej nie ma! Wołamy głośno:
- Lenka, Lenkaaaaaaaaaaaa!!!
Jest! Wybiega zza rogu, zapłakana i zdenerwowana.
- Mamo, gdzie Ty poszłaś???
Ogarnia mnie niewypowiedziana ulga. Rany Boskie, znalazła się! Próbuję opanować emocje, jak przez mgłę słyszę Nikodema robiącego wykład siostrze:
- Gdzie polazłaś? Nie wiesz, że trzeba się pilnować Mamy? Mógł Cię ktoś porwać! Jakiś pan mógł Cię oszukać, że da Ci cukierka albo coś i Cię zabrać! I co byś wtedy bez nas zrobiła? No co???
Lena ryczy już na całego, przytulam Ją i staram się uspokoić. Boże, co za koszmar!!!
I chociaż cała sytuacja trwała nie więcej niż pięć minut, ten paraliżujący lęk i obawę o dziecko zapamiętam do końca życia...

post signature

22 komentarze:

  1. Z dziećmi tak zawsze, nawet o najmniejszą pierdółkę potrafimy zamartwiać się całymi nocami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny, masakryczne przeżycie, współczuję serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tłumie ludzi, jak nie trzymasz za rękę wystarczy sekunda nieuwagi i nieszczęście gotowe:(

      Usuń
    2. A jak ktoś ma więcej niż dwójkę dzieciaków, masakra...

      Usuń
    3. Wtedy to już chyba tylko na smyczy:)

      Usuń
    4. Lepiej z linką jak w przedszkolu, każdy trzyma ;D

      Usuń
  3. jejku :-( całe szczęście że się znalazła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W międzyczasie zdążyło mi przelecieć przez głowę milion koszmarnych myśli:( Nie życzę nikomu takiej traumy:(

      Usuń
  4. wiem cos o tym! Adas zniknał mezowi na festynie, on sie schowal i we czterech go szukalismy! 15 min najgorsze w moim zyciu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu koszmar! Na festynie to chyba jeszcze gorzej...

      Usuń
  5. rany boskie, nawet nie umiem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. do tej pory przez te 6 lat udało mi się dziecka nie zgubić w tłumie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że pomyślała i zawróciła, bo jakby tak w panice pobiegła przed siebie, to nie wiem, co by było...

      Usuń
  6. O mój Boże. współczuję. Mój Mati jak ma głupawkę i w sklepie chowa mi się między regałami to też nerwa mam. biorę wtedy Młodego za rękę i wychodzę ze sklepu bez zakupów.

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja też kiedyś tak się wywinęłam mamie robiącej zakupy i znalazła mnie w dziale gospodarstwa domowego przy garnkach ;P (i zawsze mi to wspomina ;p)

    OdpowiedzUsuń
  8. o rany! niezłe przeżycie, dobrze, że to tylko tak się skończyło...

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdemu się zdarza. Dobrze, że się dobrze skończyło. Ja na targu dziadkom zginęłam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech, te dzieci! Uwielbiają się gubić:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam to przeżycie jak zgubiliśmy na kilka chwil Oliwiera w Centrum Nauki Kopernik. Straszne:/ Na szczęście wszystko dobrze się u Was skończyło. Oby już więcej było bez takich stresów.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Masakra. Niewyobrazam sobie. A Niki to gosc. Opanowany chlopak.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze mi się nie przytrafiło coś takiego, ale nie wykluczam, z dziećmi wszystko jest możliwe. Pamiętam z kolei to przeżycie z perspektywy dziecka, kiedy mama nie zgubiła na chwilę w sklepie. Koszmar nie do opisania, Miałam wtedy 4-5lat a pamiętam to doskonale, nawet ten komunistyczny sklep, po co do niego poszliśmy itd...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj