Jeszcze koło godziny 15.00 kot siedział w drzwiach balkonu i tęsknie wypatrywał zbawiennej dla wszystkich zmiany pogody.
A już parę minut później zerwał się wiatr, niebo momentalnie zasnuło się czarnymi chmurami i po wielu dniach upału spadł w końcu i nas zbawienny deszcz! Nie był wprawdzie szczególnie ulewny, ani szczególnie długotrwały, niemniej jednak pozwolił trochę odetchnąć.
Zaraz po deszczu ponownie wyszło słońce a asfalt na ulicach zaczął dosłownie parować. Łupieże złapały kalosze i poleciały oddawać się swojej ulubionej zabawie, czyli dzikim galopom po kałużach i kontrolowaniu stanu miejskiej kanalizacji po deszczu.
A na koniec pozostało już tylko wylanie hektolitrów wody z kaloszy i powrót do domu. Parę kropel deszczu i tyle radości, kto by pomyślał:)))
No tak i już wiadomo czemu był taki wyczekiwany :)
OdpowiedzUsuńale radocha:)
OdpowiedzUsuńTo najpiękniejsze wspomnienia z wczesnego dzieciństwa... Ale my biegaliśmy boso po kałużach...
OdpowiedzUsuńCiekawy fotoreportaż! Na pewno będzie miłą pamiątką...