Taszczę siaty z zakupami po schodach. Wprawdzie tylko na pierwsze piętro, ale w siatach jest i pięć kilo ziemniaków, i trzy litry wody, i soki, i mleko i chleb razem z bułkami, parówki, jogurty i sto tysięcy innych rzeczy. Sama nie wiem, jak to wszystko przydźwigałam ze sklepu!
Łupieże ciągną się gdzieś z tyłu pogryzając lody i kłócąc się zawzięcie o paczkę chipsów. Ręce mi powoli odpadają, więc usiłuję trochę popędzić towarzystwo:
- Szybciej Dzieciaki, bo mamusi jest bardzo ciężko z tymi zakupami!
Na co odzywa się Nikodem:
- Spoko, Mamo! Jeszcze tylko jedne schodki! To bardzo malutko, dasz radę!!!
Nie no, jasne. A ja głupia spodziewałam się propozycji w stylu: "Daj Mamusiu chociaż jedną butelkę z wodą, to Ci pomogę dźwigać".
Zero empatii i chęci niesienia pomocy, kompletna znieczulica:)
hahaha w czym ci miał pomagać:-p?:-p Przeciez juz byłaś blisko:-p
OdpowiedzUsuńNo w sumie jeszcze tylko jedne schodki:D
OdpowiedzUsuń