Odkąd nastała wiosna (i lato!) moja codzienność zamyka się w dwóch słowach: "PLAC ZABAW". Od wyjścia z przedszkola do wieczornej bajki non stop kolor.
Codzienny nasz obrazek to wściekające się po placu dzieciaki i my - matki. Siedzimy na tej ławce niczym stare emerytki i komentujemy wszystko, co dzieje się wokół.
Coraz to któraś krzyknie:
- Nie syp piaskiem!
Ewentualnie:
- Nie bujaj się tak wysoko!
Lub:
- Matko Boska! Zaraz spadnie!!!
Od czasu do czasu któraś wstaje, żeby pokręcić karuzelą, albo "wysikać" swoją pociechę. Czasami trzeba zażegnać jakiś konflikt, czasami napoić towarzystwo, a czasami nakarmić.
Generalnie dzieciaki zajmują się sobą, a my sobie siedzimy, jak te kwoki i omawiamy bardzo istotne kwestie typu: niedobra pani w przedszkolu, pierwsza komunia (w tym miesiącu temat numer jeden), nieodrobione lekcje, kaszel, katar, alergia (też popularny temat!), obuwie letnie i temu podobne.
Normalnie, jak na nas popatrzeć z boku, to śmiech ogarnia:)
kwokolandja ;) jak ja bym tak posiedziala na swiezym powietrzu eh...i pokwoczyla troszke:)
OdpowiedzUsuńu nas wciaz pada:/
Na pocieszenie powiem, że u nas też się dzisiaj rozpadało:)
Usuń