Pogoda dziś ładna, więc koło południa przyszło nam do głowy, żeby zabrać dzieciaki nad zalew. Spontaniczne wypady bywają zazwyczaj bardzo udane i taki też był nasz dzisiejszy:)
Wylegiwaliśmy się na kocyku, dzieciaki brodziły sobie przy brzegu w wodzie po kostki, ganiały łabędzie i kaczki, grały w piłkę.
Potem były zdjęcia z żubrem, lody, kulki i zjeżdżalnia - łupieże potrafią człowieka skutecznie naciągnąć na tysiąc dwieście atrakcji:) I przy okazji zrujnować!
Nie zabrakło oczywiście konsumpcji na świeżym powietrzu - na pierwszy ogień poszła pizza. Apetyty zdecydowanie dopisywały, co bardzo mnie cieszy:)
Potem obowiązkowo plac zabaw, bo tego zabraknąć przecież nie może.
A w drodze powrotnej już tylko fontanna na rynku i lodowe koktajle w knajpie.
Atrakcji była taka moc, że Lenka padła niemalże zaraz po powrocie do domu - ledwo zdążyliśmy Ją wykąpać. Nikodem - terminator kazał się jeszcze zabrać przed blok na rower, ale też już dogorywa:) Szwenda się, jak potłuczony i nie wie, co ma ze sobą zrobić. Pewnie też zaraz padnie.
To była bardzo intensywna niedziela...
fajny dzien mieliscie:) pozazdroscic :D
OdpowiedzUsuńStaramy się spędzać z dziećmi jak najwięcej czasu, zwłaszcza w weekendy (w tygodniu człowiek zawsze taki zapracowany i na nic nie ma czasu), chociaż nie zawsze się udaje. Bardzo sobie cenię te nasze wspólne niedzielne wyprawy:)
UsuńTo zdjęcie na zjeżżalni jest zabójcze. Dziecko w trakcie zabawy padło i śpi:-p
OdpowiedzUsuń