Na jutro wzięłam sobie wolne. Po pierwsze dlatego, że moja biedna, chora noga musi odpocząć. A po drugie dlatego, że jutro w przedszkolu u Lenki o godz. 15.00 jest Dzień Rodziców i znowu musiałabym się zwalniać z pracy, a wolę swojego szefa nie drażnić teraz takimi prośbami, bo ostatnio jest nie w sosie:)
Już mi się jawiło błogie lenistwo przed telewizorem, wylegiwanie się do południa w łóżku z książką w ręku, czytanie blogowych zaległości, pisanie nowych postów z nogą wyciągniętą i wygodnie ułożoną na stu dwudziestu poduszkach. Już byłam w ogródku, już witałam się z gąską...
I niespodziewanie do mojej głowy zaczęły wdzierać się niepokojące myśli o tysiącu zaległych i drugim tysiącu koniecznych do zrobienia czynności. Na mojej liście zadań, zamiast zaplanowanego i zasłużonego odpoczynku pojawiły się prace, które absolutnie nie pomogą mojej nodze w szybkim wyleczeniu.
Są to m. in.:
- zakupy - no przecież trzeba coś jeść,
- pranie - to zawsze jest czynnością zaległą,
- cerowanie - bo nigdy nie ma na to czasu, więc może w końcu jutro się uda,
- zmiana kociego piasku - bo już by wypadało,
- prasowanie - podobnie, jak pranie, zawsze zalega,
- przegląd dzieciowej szafy z ciuchami - hehehehe, syzyfowa praca - to się przyda, tamto jeszcze może kiedyś założy, to się zeszyje, a tamto zaceruje (nie wiem kiedy!),
- zmiana pościeli - bo przecież już trzeba,
- przesadzanie kwiatków - no w tym momencie już przesadziłam...
Zdenerwowałam się i przypomniałam sobie, że wzięłam sobie wolne po to, żeby odpocząć, a nie po to, żeby się zaharowywać. I postanowiłam, że jutro wyciągnę nogę na poduszkach i oddam się słodkiemu lenistwu. Nie kiwnę nawet jednym palcem. Oczywiście poza zakupami, zmianą kociego piasku, praniem... Cholera, beznadziejny przypadek:)
hihi...dola kobiety, matki, żony...To my wszystkie takie beznadziejne przypadki chyba. Zdarza mi się, że się uprę i postanowię nic nie robić, ale po trzech godzinach wolnego zaczynam mieć wyrzuty sumienia i mimo wszystko zaczynam robić, bo kto jak nie my?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zawsze jest coś do zrobienia! Na razie siedzę z nogą na poduszkach, ciekawe, jak długo:)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam :-) Wrzucam na luz, dopiero kiedy już padam ze zmęczenia na twarz, bo przecież tyle rzeczy jest do zrobienia...
OdpowiedzUsuń