sobota, 27 kwietnia 2013

Cała prawda o nauczycielach

Dzisiaj zapraszam na post na temat polskiej szkoły, systemu oświaty i nauczycieli. Ponieważ we wrześniu posyłam mojego starszego dziecia do pierwszej klasy, jestem tym tematem mocno zainteresowana.
Fakty są niestety przerażające: nauczyciele są coraz bardziej zmanierowani, ich poziom wykształcenia pozostawia wiele do życzenia a podejście do dzieci i ich rodziców woła o pomstę do nieba!
Niekompetencja i nieznajomość przepisów aż bije od każdego z nich. Większość z nauczycieli w życiu nie przeczytała ani karty nauczyciela, ani ustawy o systemie oświaty, czyli dwóch podstawowych dokumentów, na podstawie których funkcjonują w szkole! O pozostałych okołooświatowych ustawach nawet nie wspomnę. Dla większości z nich prawidłowe wypełnienie dziennika lekcyjnego, świadectwa szkolnego czy arkusza ocen jest czarną magią:P
Dzisiejszy nauczyciel winę za porażająco kiepskie efekty kształcenia w pierwszej kolejności zwala na dzieci, które nie chcą się uczyć. O la boga, jak świat światem, dzieci nigdy nie przepadały za nudnymi lekcjami, przepisywaniem i wkuwaniem formułek czy wzorów. Dzieci do nauki trzeba zachęcić, zainteresować, zainspirować, zmusić do myślenia. Przedyktowywanie książek do zeszytu naprawdę nie jest najlepszą metodą pracy nauczyciela.
Kolejnym słabym ogniwem w systemie edukacji (według nauczycieli) są durni rodzice, którzy nie chcą uczyć dzieci w domu! Przykład osobisty: na zebranie w przedszkolnej zerówce przychodzi nauczycielka szkoły podstawowej i z uśmiechem na ustach oznajmia, że 90% pracy dziecko musi wykonać w domu pod okiem rodziców. No do kurwy nędzy, to za co ona bierze (niemałe!) pieniądze w tej szkole??? Za sam fakt przyjścia do pracy??? Każdy by tak chciał!

źródło: internet

Co do czasu pracy nauczycieli wiecznie narzekających na nadmiar obowiązków:
- pensum nauczyciela w szkole wynosi 18 godzin tygodniowo, czyli niecałe 4 godziny dziennie - ponad połowę mniej, niż musi przepracować normalny człowiek (40 godzin), każda godzina ponad wymiarowe 18 jest dodatkowo płatna (około 30 zł/godz. netto - żadna grupa zawodowa nie ma takich stawek za godzinę!).
- przysłowiowa "godzina" pracy nauczyciela nijak się ma do godziny zegarowej - lekcja trwa wszak 45 minut, z czego 5 minut zabiera znalezienie odpowiedniego dziennika lekcyjnego (ciężka sprawa), klucza od odpowiedniej sali (jeszcze bardziej skomplikowane zadanie) i pogaduchy z innymi nauczycielami. Kolejne 10 minut zajmuje sprawdzenie listy obecności, wpisanie tematu do dziennika i inne czynności okołolekcyjne. Jeżeli skończy się lekcję parę minut przed czasem (co jest zjawiskiem notorycznym), zyskuje się kolejną chwilę wolnego. W sumie stricto merytorycznej pracy na lekcji wypada mniej niż pół godziny!
- każde zajęcia pozalekcyjne są dodatkowo płatne, żaden nauczyciel za darmo nie kiwnie palcem ponad swoje ustawowe 18 godzin,
- dziewiętnasta i dwudziesta godzina zapisana w ustawie o systemie oświaty, jako przeznaczona na dodatkowe zajęcia rozwijające zainteresowania uczniów jest absolutną fikcją tworzoną jedynie na papierze. W rzeczywistości te zajęcia przeważnie w ogóle się nie odbywają!
- dyżury nauczycieli na przerwach są kolejną totalną fikcją. Każdemu z nich przypada średnio 6-7 pięcio- lub dziesięciominutowych dyżurów tygodniowo. Owe dyżury nauczyciel najczęściej spędza na piciu kawy (bo akurat był spragniony, a przecież kiedyś kawę wypić musi), na posiedzeniu w toalecie (bo akurat mu się zachciało), na papierosie (bo przecież kiedyś musi zapalić).
- zebrania z rodzicami: to dopiero wyzwanie! Zebranie z rodzicami wypada średnio cztery razy w roku, zajmuje około godziny. Chyba, że trafi się wyjątkowo upierdliwy rodzic, interesujący się swoim dzieckiem i zadający niewygodne pytania - koszmar! Chcąc, nie chcąc trzeba poświęcić mu czas - w końcu co miesiąc pobiera się prawie 100 zł netto dodatku za wychowawstwo!
- rady pedagogiczne: znowu nie więcej niż 5-6 razy do roku po około 2 godziny, bo każdy popędza, żeby tylko szybciej skończyć, istotne sprawy wychowawcze omawiane są "po łebkach", bo szkoda czasu na pierdoły.
- słynne "przygotowywanie się do lekcji w domu" - z wypowiedzi nauczycieli wynika, że zajmuje im to około 12 godzin dziennie:P Prawda wygląda tak, że do lekcji przygotowuje się jedynie młody, świeżo upieczony  nauczyciel. Każdy pedagog z kilkuletnim stażem swój przedmiot ma "jako, tako" opanowany i do lekcji przygotowywać się nie musi. Wszak od lat w matematyce 2+2=4 a ziemia od zawsze krąży wokół słońca. Powtarzane od lat formułki jest w stanie zrozumieć i zapamiętać nawet średnio inteligentny szympans (ale nie nauczyciel!).
- kolejny dyżurny temat wiecznie jęczących nauczycieli, to wycieczki szkolne: otóż na wycieczki nauczyciele jeżdżą gratis, nie pokrywają absolutnie żadnych kosztów - ani za przejazd, ani za wyżywienie, ani za wstępy do instytucji kultury! Co więcej - za wycieczki mają płacone nadgodziny! Poza tym, nikt ich absolutnie nie zmusza do organizowania wycieczek. Jest to ich dobra wola i chęć zwiedzenia kolejnych miejsc za free. Opieką nad dziećmi nie przejmują się zupełnie - w razie czego zawsze można zadzwonić do rodziców i naskarżyć na niesfornego bachora:P
- następnym mitem jest sprawdzanie i przygotowywanie przez nauczycieli klasówek po nocach: obecnie nauczyciele dostają bezpłatnie od wszelkich wydawnictw książki z gotowymi testami i  modelami odpowiedzi. Wystarczy tylko skserować odpowiednią ilość egzemplarzy, a najlepiej zlecić to uczniowi, posyłając go do ksero dziesięć minut po dzwonku:P
- no i wreszcie słynne, oczywiście płatne, dni wolne: wypada tego naprawdę sporo! Ferie zimowe, wiosenne, letnie - w sumie 56 dni (w porównaniu do 26 dni normalnie pracującego człowieka to dosyć sporo) Do tego dochodzą wszelkie święta i inne dni okołoświąteczne, dni wolne w czasie egzaminów - nieważne, że są to dni wolne jedynie od zajęć dydaktyczno-wychowawczych, czyli tak naprawdę dni wolne tylko dla dzieci. Nauczyciele traktują to jako kolejny dzień wolny od pracy (takich dni wypada w roku około 15!)
Generalnie, nauczyciele wciąż domagają się podwyżek za pracę, której de facto nie wykonują, a jeśli już wykonują, to efektów tej pracy raczej nie widać.
A teraz niech mnie zlinczują wszyscy uciśnieni pseudopedagodzy, którzy tak ciężko pracują przez trzy godziny dziennie trzy dni w tygodniu:P

post signature

18 komentarzy:

  1. Czytam to i czytam... I dochodzę do wniosku, że jako dziecko miałam wielkie szczęście trafiając na wspaniałych nauczycieli z powołania, którzy nierzadko poświęcali uczniom swój czas wolny. Mam nadzieję, że mój syn również na nich trafi (wszak będzie chodził do tej samej szkoły, a póki co wielu z tych nauczycieli nadal tam pracuje).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego Ci życzę, bo dzisiaj coraz mniej jest nauczycieli z powołania...

      Usuń
  2. podpisuję się pod wszystkim co napisałaś
    niestety nie da się zaprzeczyć, że masz racje
    a w sumie szkoda, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. moja córa chodzi do pierwszej klasy i to co one mają zadane do domu to głowa mała jak krzywo literkę napisze od razu pani wielgasnie na czerwono ją poprawia gdyż uznała ze dzieci mają sie kaligrafi uczyć ja rozumiem bazgrolenie ale to sa pierwszaczki, a po drugie mała jak wpada ze szkoły do domu to juz na ksiązki nie chce patrzec co tydzień nowa czytanka albo dwie gdzie dziecko musi sie nauczyc bo inaczej jedynka ( doslownie ) ... ale co sie okazało w zerówkach dzieci nie uczyli literek wiec maluchy we wrzesniu miały sie nauczyc sylabowac dzieliś na głoski i umiec alfabet jest kilka dzieci w klasie co umieją do perfekcji, w taki sposób dzieciakom szkoła szybko się nudzi i co się dowiedziałam ciekawego dzieci do 6 klasy uczac sie tylko z ułamków jedna druga, jedna trzecia , jedna czwarta i tyle i to wychowawczyni ostatnio na wywaidówce powiedziała ... a tabliczka w trzeciej klasie do 20 a w czwartej we wrzesniu mają do stu opanowac dla mnie to istny terror i te plecaki moja mała nie nosi ja za nia do szkoły niosę jak mi ręka odpada to co dopiero takie chudzince jak ona ... ach duzo by pisać
    pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Najlepiej, żeby dzieci uczyły się same, albo może rodzice wyręczą nauczycieli i nauczą dzieci:P A oni sobie posiedzą i podrapią się po dupie, bo tylko tyle potrafią:P

      Usuń
    2. to ja mam jakieś chyba inne przedszkole, bo moje dziecko nie chodzi na żadne zajęcia logopedyczne, a oprócz tego, że w domu sie troche dokształcamy i liczymy, to obserwuje że mały w przedszkolu uczy się sylabizować i łączyć to z klaskaniem ( ja go tego nie uczyłam) liczy na palcach choć nieporadnie. Nie wiem... Co do tekstu zgadzam się i się nie zgadzam. Nauczyciele narzekaja to swoją drogą, jednak sa tacy ( na wsiach ) którzy wkładają w nauke serce a za to maja marne grosze. Zajęcia dodatkowe nie zawsze sa płatne. Pamietam jak mój kuzyn przez pierwsze lata pracy klepał nadgodziny na kółku teatralnym ( bo dyrekcja wymagała aby młody nauczyciel się wykazał) za co nie miał złamanego grosza. Ale on to akurat jest polonista-pracoholik-pasjonata i chciał cos dzieciakom przekazać.

      Sama kiedyś chciałam zostać nauczycielką matematyki, ale za żadne skarby swiata nie podjęłabym sie jednak tego zadania. Nerwy puszczaja mi czasem przy kacprze a co dopiero przy zgrai dzieciaków:-p. Jak dla mnie zycie nauczyciela wcale nie jest kolorowe i wkurza mnie jedynie to, że tak płacza, ze mało wolnego mają.

      Usuń
  4. Nie jestem nauczycielką, ale uważam, że ich praca jest ciężka i okropna, zwłaszcza w gimnazjum... Znam tylko dwie nauczycielki i żadna z nich nie pracuje 3 godziny razy trzy w tygodniu... Moim zdaniem przesadzasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie pracują trzy godziny - to ich pensum, wszystko ponad to jest dodatkowo płatne i to niemało. A o nadgodziny i płatne zastępstwa dosłownie się zabijają:P Nic a nic nie przesadzam!

      Usuń
  5. Trochę liznełam pracy w szkołę i niestety muszę się zgodzić. Nie miałam wystarczajaco znajomości, żeby pracować na etat. Byłam zdegustowana tym jak nauczyciele mają w dupie uczniów i ja musiałam im mówić - nauczyciel plastyki, że te dziecko ma np. Dyslekcje, a nie jest leniwa, ja po prostu uważałam na studiach , bo chciałam być nauczycielem. A na dzień dzisiejszy staram się być najlepszym nauczycielem dla mojego dziecka. A gdzie są nauczyciele z powołaniem pracują jako wolontariuszy w szkółkach polonijnych na całtm świecie. Swego czasu pracowałam i ja, ale przeprowadziłam się do szkocji, a tu niestety szkółka skostniała jak te w polsce.
    A jak pracują nauczyciele w Europie, a no po 40 h tygodniowo. 20 h z uczniami, a drugie tyle muszą spędzać w szkole na przygotowaniach do zajęć. Oczywiście są i złe szkoły i źli nauczyciele, ale i jest wybór. Co z tą Polską? Niewiem. Taki komentarzo post.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ilość godzin przepracowanych przez nauczyciela zależy pewnie od przedmiotu jakiego uczą.
    j.polski, matematyka, tego jest więcej. Chemia, biologia - mniej razy w tygodniu.
    Wszystko zależy pewnie od samego nauczyciela jak podchodzi do uczniów. To już też zależy od charakteru człowieka. I od tego czy chcą nauczyć, czy jadą na łatwiznę.
    A przyznam się, że na wycieczkę z małymi dziećmi nie chcialabym jechać. To odpowiedzialność. Dzieci są rozbrykane, radosne a Ty musisz ich dopilnować by nic złego się nie stało. Jesteś za nie odpowiedzialna.
    Wyrwie się jedno z grupy gdzieś na ulicę i nieszczęście gotowe. A takich energicznych dzieci jest większość.
    Czasem, które się przewróci, zadrapie kolano i potem rodzic ma pretensje.
    A nauczyciel nie jest w stanie trzymać każdego za rękę.
    A bywają też rodzice, którzy mają pretensję gdy nauczyciel prosi o spotkanie bo coś go niepokoi w dziecku. A czasami mogą to być powazne sprawy przecież.
    Różnie można to wszystko postrzegać. nic nie jest czarno-białe.
    Gdyby mnie nauczyciel nie ostrzegł to nie wiem gdzie dzisiaj byłoby moje dziecko. Dzięki bogu dał sygnał, bo w domu dzieciak mi sie kamuflował :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilość godzin nie zależy od nauczanego przedmiotu - 18 to 18, mniej godzin danego przedmiotu to więcej klas, więcej godzin - mniej klas.

      Usuń
  7. Mocny tekst!
    Moja Babcia była nauczycielką, ale to było wieki temu a do dzisiaj moja Mama cały czas powtarza, że nauczyciele nigdy nie mieli źle i niech nie narzekają, więc chyba coś w tym jest!
    Szkoda, że tak jak i z lekarzami i z księżmi coraz mniej mamy nauczycieli z prawdziwego powołania. A to im powierzamy nasze dzieci... Też mnie ten temat przeraża jak słyszę co się wyprawia. Na razie Eliza ma super wychowawczynię. Jest bardzo wymagająca, ale daje tyle od siebie, że jestem w ciężkim szoku. Czasami Eliza zaskakuje mnie wiedzą, którą przynosi z lekcji. Ale co to będzie dalej, na jakich nauczycieli z czasem trafi? Nawet nie chce myśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, taka jest prawda o polskich nauczycielach, przykre to...

      Usuń
  8. nieźle!!!! Dlatego tak mnie wkurza jak słyszę, że nauczyciele znowu strajkują. Gdybym ja miala takie warunki pracy, to siedziaalbym jak mysz pod miotlą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efektywność kształcenia leci na łeb, na szyję a oni wciąż domagają się podwyżek! Podwyżka to należy się ludziom, których efekty pracy widać...

      Usuń
  9. w kazdym zawodzie znajda sie ludzie i taborety... sa ludzie zaangazowani na maxa i leserzy, szkoda tylko ze w tym zawodzie odbija sie to na dzieciach :(

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj