Mój świeżo upieczony roczniak najbardziej interesuje się ostatnio zwierzakami. Uwielbia oglądać książeczki, w których ich pełno i wciąż domaga się, aby mówić Mu, co to jest. Dlatego też wykorzystujemy zwierzaki, kiedy tylko się da. Oto, jak bawiliśmy się ostatnio!
Potrzebowaliśmy:
- 1 kartonik, w którym wycinamy taki otwór, aby Dziecko przełożyło przez niego rękę
- kilka zwierzaków - mogą być pluszaki, plastikowe figurki lub obrazki wycięte np. z gazety i naklejone na karton lub brystol, aby były sztywniejsze
- obrazki przedstawiające te same zwierzaki - np. z gazety
- farbka plakatowa + pędzelek
- zarys jednego ze zwierzaków na dużej kartce
Na początku pokazałam zwierzaki Synkowi, włożyłam je wszystkie do kartonika. Następnie wysypałam je i pozwoliłam, aby to Szymek powrzucał je do środka.
Później porozkładałam dookoła kartoniki z obrazkami zwierzaków znajdujących się w pudle. Kiedy Szymek wyciągał jakieś, kilka razy powtarzałam głośno jego nazwę i mówiłam "O! Zobacz! Tu też jest... PIESEK! Piesek robi hau-hau" i kładłam zabawkę obok obrazka przedstawiającego tego samego zwierzaka.
Kiedy Szymek wkładał jakieś zwierzątko z powrotem do pudła mówiłam "Nie ma" i rozkładałam ręce. Synek łatwo podchwycił ten gest i również rozkładał ręce, mówiąc "ma...".
Oczywiście Szymek jest jeszcze za mały, aby wymawiać nazwy zwierzaków oraz ich odgłosy, ale chodzi o to, aby się z nimi oswajał i umiał je rozpoznawać. W takiej zabawie (na tym etapie rozwojowym) najistotniejsze jest rozumienie mowy. Powiem szczerze, że kilka razy Szymek trafnie wskazał zwierzę, o które prosiłam (głównie kotka i pieska, co jest zrozumiałe, bo w książkach, które Mu czytamy, jest ich najwięcej).
Kiedy Synkowi znudziło się już wkładanie i wyjmowanie zwierzaków z kartonika, przystąpiliśmy do zabawy plastycznej - oczywiście również "zwierzakowej".
Przygotowany wcześniej obrazek z zarysem pieska przykleiłam do belki od huśtawki (musi być na wysokości rąk i wzroku maluszka).
Najpierw kilka razy powtórzyłam "Zobacz, Szymku, to piesek. Piesek robi hau-hau", a następnie wręczyłam Mu pędzelek umoczony w farbie i wyjaśniłam, że teraz pomalujemy pieska. Najpierw sama pokazałam Synkowi, że maźnięcie pędzlem zostawia na piesku kolor, a później pozwoliłam robić to Jemu. Nie spodziewałam się, że w ogóle trafi w obrazek, ale wyszło całkiem nieźle. Trochę się umorusał (pamiętajcie o odpowiednim - gorszym - stroju!), ale w ogóle mi to nie przeszkadzało (a tym bardziej Jemu). Czego nie upaćkał pędzlem, to rozmazał ręką :) Miał przy tym nieziemską frajdę :)
Taka zabawa uczy małego człowieczka wielu rzeczy:
- rozumienia i rozpoznawania nazw zwierząt i odgłosów, jakie wydają
- wkładania i wyjmowania pojedynczych przedmiotów (koordynacja oko-ręka)
- zależności przyczynowo-skutkowych (jest - nie ma)
- szukania podobieństw
- wykonywania poleceń...
A i pamiątka piękna na całe życie pozostaje - pierwsze arcydzieło naszego dziecka, które możemy podpisać datą, zawiesić w ramce i chwalić się rodzinie :)
Pozdrawiam,
MamAnka :)
Nie wiem czy jeszcze kiedyś będę miała okazję wykorzystać pomysł na taką zabawę ale spodobała mi się :)
OdpowiedzUsuńTeż mam rocznego synka (znaczy już 14 miesięznego) MAciusia. Świetne są własnie takie zabawy z nim jak pokazuje zwierzątka i póbuje ich nasladowac po swojemu. Mam babcię na wsi i często do niej jeżdzimy. Często chodzimy do pieska czy kotka lub też krówki (co prawda troche się jej boi..hihi).
OdpowiedzUsuńNasze nowe wyzwanie ostatnio to robienie "tany tany" i zabawa w kółko graniaste :))
Zapraszam do wzajemnego obserwowania ;)
Oraz na WAKACYJNE ROZDANIE na www.aneczka84.blogspot.com
Pomysłowe z tym kartonem:)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na zabawę dla malucha :)
OdpowiedzUsuń