sobota, 26 października 2013

Choroby zakaźne

Ostatni tydzień spędziłam na bardzo intensywnym chorowaniu. Ja, która nigdy w życiu nie byłam u lekarza internisty! No dobra, raz w życiu byłam, bo mi się skończyło ustawowe 60 dni w roku zwolnienia na dziecko i musiałam wziąć zwolnienie na siebie.
Wszystko zaczęło się od bólu gardła i umiarkowanej gorączki. Pomyślałam sobie: jesień, sezon chorobowy, przeziębienie, normalna sprawa. Niestety, z dnia na dzień (a właściwie z nocy na noc) ból gardła przybierał na sile, a gorączka rosła. Jeden z migdałów zrobił się intensywnie czerwony, aż pewnej nocy powiększył się do rozmiarów orzecha włoskiego.
Inteligentnie stwierdziłam, że bez lekarza niestety się nie obędzie i zaczęłam nawet podejrzewać u siebie świnkę:) Prawa strona gęby spuchła mi do niewyobrażalnych rozmiarów, gorączka nie mijała, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe pomagały dosłownie na kilka minut. Dodatkowo doszły kłopoty z przełykaniem. Chcąc, nie chcąc musiałam udać się do lekarza:)
Pani doktor patrzyła w osłupieniu na moją nieco pustawą kartę pacjenta... Obejrzawszy moje gardło wykluczyła świnkę i zdiagnozowała ostre zapalenie gardła i migdałków (a właściwie jednego migdałka). Przepisała antybiotyk i dała skierowanie do laryngologa.
Przez trzy dni leżałam w łóżku i wyłam z bólu. Każde przełknięcie śliny sprawiało niewyobrażalny ból, łykanie antybiotyków i innych leków było praktycznie niemożliwe. Antybiotyk musiałam rozpuszczać w wodzie i każdą taką rozpuszczoną dawkę przypłacałam odruchem wymiotnym. Wymiotować oczywiście nie miałam czym, bo o jedzeniu czegokolwiek w ogóle nie było mowy. Żołądek skręcał się z głodu, wątroba nawalała od nadmiaru leków, temperatura skakała z 38 na 35 stopni i ogólnie było bardzo, bardzo, bardzo  do dupy!
Po kilku dniach niewyobrażalnej mordęgi, miałam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Na dokładkę, trzeciego dnia choroby w opuchniętym przełyku utknęła mi na amen tabletka pyralginy! Zaczęłam szukać w internecie sposobów na pozbycie się zalegającej i za cholerę nie rozpuszczającej się tabletki oraz domowych metod na ból gardła. I w końcu znalazłam:) Sposób niemalże doskonały, czyli płukanie gardła wodą utlenioną! Łyżeczkę  3% wody utlenionej miesza się z połową szklanki letniej wody i tym specyfikiem płucze się obolałe gardło!
Płukanka zadziałała już za drugim razem i przyniosła mi wielką ulgę. Jednocześnie zaczął też działać antybiotyk i od tego momentu było już tylko lepiej:) W końcu mogłam zacząć przyjmować pokarmy. Na początku były to pokarmy w postaci płynnej, czyli wszelkiego rodzaju kisiele, budynie i inne kaszki. Przy okazji pragnę bardzo polecić kisiel o smaku żurawinowym - jest świetny:)
Po około pięciu dniach na wewnętrznych stronach dłoni i stóp pojawiły mi się wodniste pęcherze, które po kolejnych dwóch dniach zaczęły wysychać i się łuszczyć. Jednocześnie wierzch dłoni wysypało mi drobną, czerwoną wysypką. Do dzisiaj skóra z dłoni i stóp schodzi mi wielkimi płatami i dzięki temu wiem, że przebyta przeze mnie choroba była po prostu najnormalniejszą w świecie szkarlatyną, potocznie nazywaną płonicą:)
Na szczęście ewentualne powikłania po szkarlatynie nie są tak straszne, jak te po śwince i to mnie bardzo cieszy. Zastanawiam się tylko, skąd ja sobie tę szkarlatynę wynalazłam i czy nie zaraziłam nią dzieci... No cóż, czas pokaże.

post signature

8 komentarzy:

  1. no kochana, przeszłaś prawdziwe piekiełko :/ współczuję tych męczarni i wiem jak to wszystko dokucza, bo jako dziecko i nastolatka, przeszłam wszystkie chyba możliwe choroby :/
    wracaj do zdrowia szybko :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, najgorszemu wrogowi nie życzę takich męczarni:)

      Usuń
    2. szkarlatynę miałam w wieku 16 lat jak pojechałam na zimowisko :D

      Usuń
  2. Ohoho, nie zazdroszczę :( Ale tak to już jest, że jak się nie choruje, to potem już idzie z "grubej rury"... Dobrze, że już po wszystkim. Eliza chorowała i nikogo z nas nie zaraziła, więc może Dzieciaki się uchowają!

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamo, nie zazdroszczę Ci tego chorowania...

    OdpowiedzUsuń
  4. oj wspolczuję a najgorsze że na szkarlatyne mozna chorować kilka razy i oby dzieci od ciebie nie podłapały

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Drukuj