Jestem zdecydowanie przeciwna posyłaniu do szkół sześcioletnich dzieci. Moim zdaniem, pani "Szumidokołalas" zamiast wydawać miliony z moich podatków na durne spoty reklamowe, powinna skupić się na faktycznym przystosowaniu szkół podstawowych i nauczycieli na przyjęcie dzieci sześcioletnich. Tymczasem reforma leży sobie i kwiczy a pani minister dumnie przedstawia w telewizji dopasowane do swoich potrzeb statystyki.
Pomijając jednak wszelkie kwestie typu: nieprzystosowanie dziecka, nieprzystosowanie szkoły, kompletne nieprzygotowanie nauczycieli na pracę z dziećmi sześcioletnimi i inne argumenty, które zostały przemaglowane już tysiące razy, poruszę dzisiaj problem czysto praktyczny!
Problem ten to opieka nad dzieckiem. Z tą trudną kwestią zetknęłam się już pierwszego dnia szkoły! Co zrobić? Pracującym rodzicom nie pozostaje nic innego, jak tylko wziąć urlop! Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego, godzinka apelu, godzinka spraw organizacyjnych i do domu. Nauczyciele i uczniowie mają wolne.
Kolejny tydzień (w porywach do dwóch) września to całkowity chaos w planie lekcji. Nauczyciele pracują po dwie godziny dziennie, nikt nie potrafi powiedzieć, co będzie jutro i kiedy wreszcie zostanie ustalony ostateczny plan lekcji. Kolejne dni urlopu uciekają, świetlica nie działa, obiady nie są wydawane, ogólna rozpierducha trwa.
Pod koniec września kolejny dzień wolny od zajęć lekcyjnych - akcja "sprzątanie świata". W założeniu może i dobra, z praktyką różnie bywa:) Niemniej jednak jest to kolejny dzień wolny, bo dwie godziny lekcyjne (czyli 1,5 godziny zegarowej) ciężko nazwać dniem pracującym.
Tymczasem niepostrzeżenie nadchodzi październik a wraz z nim tzw. dzień nauczyciela (poprawnie: Dzień Edukacji Narodowej, choć sami nauczyciele rzadko o tym wiedzą). Od kilkunastu lat dzień ten ustawowo wolny jest od zajęć dydaktycznych. Dla większości nauczycieli oznacza to po prostu kolejny dzień wolny, a dla zwykłego obywatela mającego do dyspozycji jedynie 26 dni urlopu w roku, następny dzień, w którym kombinuje, jakby tu zapewnić dziecku opiekę.
Co więcej: dzień wcześniej lub później wypada urządzić akademię, która jest kolejnym powodem do skrócenia lub wręcz odwołania lekcji! No i mamy następny dzień urlopu w plecy...
Dalej jest tylko gorzej. Listopad wprawdzie wypada ulgowo, ale nie daj boże, jeśli 1 lub 11 wypada w czwartek lub we wtorek. Wtedy znowu poprzedzający dane święto poniedziałek lub następujący po dniu świątecznym piątek jest przeważnie wolny. Umożliwia to rozporządzenie dające dyrektorom szkół do dyspozycji 10 dodatkowych dni wolnych do ustalenia w związku z organizacją pracy szkoły.
O grudniu nawet nie wspomnę, bo szkoda słów. Od stycznia znowu następuje kupa wolnego począwszy od ferii zimowych, poprzez rekolekcje, ferie wielkanocne, dni wolne z okazji egzaminów zewnętrznych (najpierw próbnych a potem zasadniczych) na dwumiesięcznych wakacjach kończąc.
Do tego wszystkiego dodać należy różne święta okolicznościowe typu: dzień chłopaka, dzień kobiet, mikołajki, andrzejki, walentynki, ostatki, zapusty, odpusty i inne chuje-muje...
Nawet jeśli wszystkie dni wolne wymagające opieki nad dzieckiem pomnoży się przez dwójkę pracujących rodziców (26x2=52), to i tak nie wystarczy to nawet na połowę dni wolnych od zajęć lekcyjnych. Dla rodziców nie posiadających niepracujących i nudzących się w domu babć i dziadków gotowych z uśmiechem na ustach zapitalać w te i nazad co dwie godziny, albo rzucających wszystkie swoje zajęcia i poświęcających się opiece nad wnukami, kalendarz roku szkolnego jest absolutnie nie do ogarnięcia!
Wypadałoby powiedzieć: Poślij sześciolatka do szkoły a potem zwolnij się z pracy, żeby się nim zająć! Totalna paranoja!
P.S. Moje starsze dziecko poszło do szkoły w wieku lat siedmiu! Moje młodsze dziecko również pójdzie do szkoły w wieku lat siedmiu, chyba że samo zdecyduje inaczej!
No tak, co chwilę wolne wypada, tylko nikt nie pomyśli, kto w tym czasie się dzieckiem zajmie.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ja to i tak mam lajtowo, bo pracuję od 8.00 do 16.00, ale są ludzie, którzy mają ruchome godziny pracy i wtedy to już zupełnie przerąbane...
Usuńbo tak już jest jak coś dobrze funkcjonuje to trzeba to popsuć od cała polska
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, niestety:(
UsuńU nas jest to dzień wolny od zajęć dydaktycznych ale szkoła zapewnia zajęcia opiekuńcze. Przed każdym takim dniem wypełniamy oświadczenia, że dziecko będzie lub nie będzie w szkole, bo dyrekcja musi wiedzieć, ilu nauczycieli potrzeba. Dlatego dziwię się bardzo, że takie problemy mogą być. Plan lekcji też obowiązuje od pierwszego dnia, stołówka i świetlica również, drugie dziecko już chodzi do szkoły i jest dokładnie tak samo. Może mamy szczęście:)
OdpowiedzUsuńEwa
Jasne, z tym że edukacja nie powinna raczej polegać na spędzaniu czasu w świetlicy szkolnej!
Usuńpo prostu ręce opadają, co tu dużo gadać :/
OdpowiedzUsuńmasz rację w 100 % już kiedyś tak w domu o tym rozmawialiśmy ile to nauczyciele pracują itp i jeszcze narzekają :(
OdpowiedzUsuńja ci powiem że za rok młodszy do przedszkola starszy do pierwszej klasy a ja do pracy i jak mnie wezmą to musimy nianię zatrudnić do tego bo nie mamy co zrobić z dziecmi :((
oczywiście starszy obowiązkowo swietlica :(
OdpowiedzUsuńMoja niestety pójdzie mając 6 lat :(
OdpowiedzUsuńPopieram! Też nie jestem za tym, żeby posyłać 6-letnie dzieci do szkoły. Może i pierwszy rok się bawią.. ale potem też o rok wcześniej wchodzą w trudniejsze zagadnienia.. o rok szybciej muszą zadecydować o swoim liceum/szkole zawodowej... itp itd... Jak dla mnie ta kampania powstała tylko dlatego, że rozpier**** kasę na emerytury, a teraz szukają siły roboczej na przyszłe lata... Rok szybciej do szkoły=rok szybciej do pracy=rok szybciej zasilą budżet...
OdpowiedzUsuńAż się boję posyłać mojego syna za rok jako sześciolatka.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% !
OdpowiedzUsuńTak samo wyglądały pierwsze 2 tygodnie szkoły za moich czasów. Chaos jak nie wiem co z tym że świetlica działała;]. A ja od zerówki chodziłam do normalnej szkoły. Tyle że ten chaos wyglądał nawet zabawnie od strony dziecka bo moja mama pamietam rwała włosy co ze mna pocznie:)
OdpowiedzUsuńtylko, że tak było zawsze, nie ważne czy 6 latek czy siedmiolatek...nie widzę związku z tym, że posyła się wcześnie dzieci do szkoły! ....jestem przeciwna posyłaniem wcześniej dzieci do szkoły!
OdpowiedzUsuńTak, tylko, że siedmiolatkowi trzeba zapewnić opiekę przez rok lub dwa. Jakiś cierpliwy pracodawca może to zniesie. Przy sześciolatku cały proces ulega wydłużeniu o kolejny rok, a tego nie wytrzyma nawet najbardziej cierpliwy pracodawca!
UsuńNie pamiętam, ale już to chyba u Ciebie pisałam, że moja mama, która była córką nauczycielki i dyrektorki SP, zawsze powtarzała, żeby nauczyciele nie narzekali, bo nigdy nie mieli i nie będą mieli źle, więc coś w tym jest...
OdpowiedzUsuńZ tego roku to napiszę tylko, że u nas plan zmienił się TYLKO raz, w poprzednim roku dopiero TRZECI był tym właściwym... No i jeszcze to, że 14-go października nasze dzieciaki jako nieliczni z całego Szczecina szli do szkoły, bo inne szkoły miały właśnie wolne.
U nas właśnie brak tych chętnych niepracujących dziadków i babć, więc jak wrócę do pracy, to nie wiem co to będzie...